29.04.2013 06:51
"Jazda na krawędzi" - film jest życiem
Na pewno kiedyś tam dotrę i zajmę się piciem piwa oraz wzdychaniem, gdyż po obejrzeniu –wreszcie! – „Jazdy na krawędzi” wbiłem pinezkę na mapie świata, którą skrzętnie przechowuję w głowie i odnotowałem: pojechać koniecznie, zobaczyć jak pewien Anglik pomyka na bike’u napędzanym siłą mięśni oraz tym zasilanym wysokimi oktanami.
Tak, postacią w „Jeździe na krawędzi” zdecydowanie wysuwającą się na pierwszy plan jest Guy Martin, młody człowiek z fryzurą zapożyczoną od komiksowego herosa Wolverine’a, wywołujący kontrowersje nie tylko w świecie sponsorów, gdzie podobno jest tolerowany z trudem. Bo chyba tak tylko ludzie finansujący wyścigowe przedsięwzięcia mogą traktować człowieka, który z rozbrajającą otwartością mówi w obliczu telewizyjnej kamery, że zamiast seksu woli uprawiać czynność, od której jakoby – jak przekonują pewne kręgi kościelne – można oślepnąć i że w ogóle dziewczyny go nie interesują, „choć nie jest pedałem”, bo największa namiętnością jego życia jest serwisowanie silników ciężarówek oraz wyścigi TT.
Słysząc to rozbrajające wyznanie oniemiałem i natychmiast stałem się wielkim fanem brytyjskiego łobuza.
A potem się zaczęło…
Przygotowania do wyścigów, sylwetki bohaterów, publiczność zjeżdżająca z całego świata podziwiać jednośladowych arystokratów, plenery, widoki, morze, góry, zakręty, a wszystko to skąpane wyciem śmigowych pieców wywołujących chyba coś więcej niż adrenalinę.
Anegdoty, opowieści, wspominki, spekulacje, prognozy, opracowywanie taktyki, żarty, wygłupy… i wreszcie dzień startu. Domy drżące w posadach. Przypalony bekon na śniadanie, przypalone wszystko. Guy Martin z numerem 8 rezygnuje z pozy wesołka. Pełna koncentracja oswobadza konie mechaniczne. Torpedy ruszają!
Potworne prędkości uzyskiwane na Isle of Man budzą respekt nawet na czteropasmowej autostradzie. Osiągane na wąskich uliczkach malowniczej wyspy, na wymagającej skupienia zawijasach zdają się poświadczać, że do wzięcia udziału w TT niezbędne jest kilka gramów (a może i kilogramów) szaleństwa, bez którego ten świat byłby obrzydliwie nudny.
Choć chwilami niektórzy bohaterowie filmu przemawiają troszkę zbyt patetycznie o sprawach ostatecznych, film po prostu zachwyca, a czas, ten sam, który ma znaczenie w obliczu odmierzającej go zasobom ludzkim wyższej kadrze kierowniczej – jeśli sami nią nie jesteśmy i nie zajmujemy się odmierzaniem – traci na odwiecznym znaczeniu.
Komentarze : 7
No i stało się, w końcu go zobaczyłem. Trzeba mieć potężne jaja żeby tam się ścigać.
Wyjazd tam na motocyklu gdy odbywa się TT, był by fantastyczną podróżą :)
Zajebiste pekaesy, interesujący film.
Do TT 2013 zostało już niewiele czasu i w tym roku pozostaje mi obejść się relacją telewizyjną.
Wyspa Man wzywa i mam nadzieję, że na nawoływanie odpowiem w możliwie niedalekiej przyszłości.
Nadużywanie zwrotu niesamowite:
"jeśli ktoś zje własną głowę to będzie niesamowite-Guy Martin"
Ciekawy film stanowczo inny:) a nie badziew made in usa
Aleksander Woźny ---)> Przez chwilę miałem podobne odczucie. Potem jednak uznałem, że historie ludzi zasługują na mocniejsze podkreślenie.
dominiks1980 ---)> Jestem pewny, że film bardzo Ci się spodoba.
Za mało wyścigów w tym filmie jednak było. Byłem nastawiony na większą dawkę "czystego sportu".
Powinieneś się zająć pisaniem recenzji filmów :)
Muszę w końcu zobaczyć ten film :)
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (80)
- Turystyka (7)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)