16.04.2014 21:31
Pan Józef, a szkoła jazdy
Złego początki
Na początku nieszczęśnik z wężem w kieszeni musi wybrać szkołę. Łatwo powiedzieć. Wybór jest ogromny i potwierdza istnienie wolnego rynku, o którym w Polsce Ludowej po prostu marzono. Gad w spodniach przyszłego motocyklisty jednoznacznie przypomina o korzystnych cenach i jest w tej materii nieprzebłagany.
Niefart rozpoczyna się w chwili, kiedy przyszły kursant decyduje się na “Szkołę Jazdy Promocja na Tablety” dwa razy tańszą od konkurencji. Właścicielem, instruktorem, sekretarką w tego typu instytucjach jest zazwyczaj pan Józef, który może być szczupły, korpulentny, rudy, czarny, a nawet łysy, ale zawsze jest to pan Józef i to nigdy się nie zmieni, nawet jeśliby spróbował przestać istnieć.
Zadowolony właściciel szkoły pobiera zaliczkę od zauroczonego okazyjną ceną nieszczęśnika. Podkręca wąs i głosem wytrenowanym dzięki podręcznikowi “Jak sprzedać?” poleca dystrybuowane przez siebie tablety, najlepsze w tej części świata.
Teoria? Być może
Pan Józef na pierwszym spotkaniu z teorii oznajmia, że jest nie tylko właścicielem wielce szanowanej szkoły, ale i również prezesem rady nadzorczej, a także radą nadzorczą w firmie “Codename: Joseph”, która sprowadzając niezwykle atrakcyjne towary z jednego z chińskich kantonów umożliwia rodakom dostęp do najnowszych technologii.
W tym momencie Pan Józef prezentuje tablet i telefon komórkowy dodając od niechcenia, że po zajęciach można nabyć go bezpośrednio u niego w cenie lepszej niż promocyjna, co on, pan Józef gwarantuje i poświadcza słowem honoru. Można nawet nabyć, zapala się pan Józef, w trakcie zajęć, jeśli ktoś jest niecierpliwy.
Następnie pan Józef pyta czy któryś z dwóch zgromadzonych na sali kursantów jeździł już wcześniej samochodem? Ciesząc się, że 50% respondentów udzieliła odpowiedzi twierdzącej oznajmia, że to dobrze, bo motocyklem jeździ się podobnie, jeśli nie tak samo, a na pewno łatwiej, bo co dwa koła, to nie cztery.
Praktycznie nie na temat
Nieszczęsny kursant nawet się nie obejrzy, a już ląduje na placu manewrowym, obok którego jest kantorek, a w nim tablety, przy których siedzi pan Józef, choć nie wiadomo czy jest on w tej chwili instruktorem jazdy, prezesem rady nadzorczej firmy “Codename: Joseph” czy może wszystkim na raz. Wie natomiast nasz szukający oszczędności kursant, że motocyklem jeździ się łatwiej niż samochodem, bo wiedzę tą wcisnął mu niezmordowany pan Józef razem z tabletem w niezwykle atrakcyjnej cenie.
Po zademonstrowaniu w motocyklu, gdzie, co i jak, Pan Józef z dumą miną dawnych konkwistadorów Corteza pospiesznie wraca do kantorka, żeby przed chwilą zaparzona kawa przypadkiem nie ostygła.
Dziesiątki pytań kursanta cisnące mu się na usta wydobyć się na świat mogą, kiedy pan Józef nasycony już kawą podejdzie na dwie minuty sprawdzić czy przyszły motocyklista nie porysował za bardzo gmoli, bo ciężej będzie je sprzedać.
- A wiatr, panie Józefie, co z nim podczas jazdy? - zadaje w końcu pytanie oszczędny młody człowiek.
- Ach, wiatr - szeroki uśmiech na twarzy pana Józefa wzbudza niemal stuprocentowe zaufanie - z wiatrem sprawa jest prosta: albo jest, albo go nie ma. Ale przeważnie jest… pamiętam, jak w siedemdziesiątym dziewiątym…
Tu następuje seria retrospekcji, w której główną rolę odgrywa pan Józef, jego żona Józefa z domu Dziędziel oraz motocykl WSK Kobuz o legendarnej pojemności 175 cm sześciennych. Po zakończeniu wspominek pan Józef grzecznym tonem dopyta czy proponował już tablet w cenie lepszej niż promocyjna i zniknie ponownie w swoim kantorku zadowolony, że gmole wciąż pozostają we względnie dobrej kondycji.
Kursant znów nie zdążył się obejrzeć, kiedy pan Józef ściska mu dłoń, sprzedaje kolejny tablet i życząc wszelkiej pomyślności w motocyklowaniu spieszy złożyć kolejne zamówienie w chińskim kantonie, głośno przeliczając przewidywane zyski.
Zadowolony z zakończenia edukacji kursant w świętym przekonaniu o gotowości do olśnienia państwowych egzaminatorów w myślach widzi już siebie na Wyspie Man wyprzedzającego motocykl oznaczony numerem 8...
Statystyczny pocisk
Oszczędność jest chwalebna: wiedziało już o tym tysiące lat temu wojowniczy naród Hetytów (obecnie Turcy) znany z wielkiej namiętności do okrucieństwa, wojen podjazdowych i grabieżczych napadów, dzięki którym nie dość, że oszczędzał na własnych zasobach naturalnych, to jeszcze pozyskiwał nowe.
W pewnych sytuacjach jednak, do których zaliczam zapisanie się na kurs prawa jazdy, zgromadzone na kurs oszczędności powinny zostać po prostu odpowiednio zużytkowane. Najlepiej w szkołach powszechnie polecanych tu, bądź tam, gdzie spotkać można nie próbujących niczego sprzedać instruktorów, dla których różnica między motocyklem, a samochodem nie polega tylko na ilości kół.
Niewykluczone, że dzięki temu w przyszłości będzie można troszkę zaoszczędzić...
drogiszerokie.blogspot.com
kaskiemwmur.pl
Komentarze : 4
sniadanie --------> Nie, nie ma tabletów :) Ale pamiętam że chciałem iść na kurs do LOk-u w swojej miejscowości. 1400zł i nauka na 250-tce. A w MSM Małopolska? Tylko 100 zł drożej. A jak uczą to wystarczy poczytać na ich stronie. Boże jak to dobrze że się zapisałem do nich a nie do zwykłego LOK-u.
EasyXJRider ----)> Wolałbym napisać o piciu piwa, ewentualnie wina, choć na tym drugim wcale się nie znam.
Łukasz33 ----)> Ale tabletów nie masz. :-)
Przymierzasz się może do napisania książki z historią osadzoną w realiach polskiego motocyklizmu?
Zapisałem się teraz do MSM Małopolska. Jestem po teorii i po prostu mistrzostwo. Już wiem że to jest prawdziwa szkoła motocyklowa. Juz nie mogę się doczekać praktyki. Wszystkim którzy chcą zacząć przygodę z motocyklem polecam takie szkoły które się w tym specjalizują a nie "Pan Józef". Chyba że wam na życiu nie zależy. Pozdrawiam
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (80)
- Turystyka (7)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)