Junak M16 to nie Malibu, tylko Day...
Najnowsze komentarze
mufka
do: Ctrl c + ctrl v, bitch!
do:
Zrobiłem na chińskich jednośladach...
do:
sniadanie --------> Nie, nie ma...
do:
EasyXJRider ----)> Wolałbym napisa...
do:
Więcej komentarzy
Przymierzasz się może do napisania...
Moje linki
Archiwum 09 2012
27 wrzesień 2012 16:35
Droga do Rzymu. Cz. 4: Alpejski Hardcore
Ktoś powie: to tylko kolejne miasto. Będzie miał rację, choć w moich oczach stanie się profanem, podobnie jak ten, który na Akropolu dostrzec potrafi tylko ruiny i kamienie… O Rzymie jednak na razie pisał nie będę. Zbyt wiele widziałem, zbyt mało czasu upłynęło, nie wszystko się jeszcze przefiltrowało, należycie ułożyło… opowiem o tym podczas jakiegoś chłodnego jesiennego wieczoru.
Rozgrzeję się słońcem Rzymu.
19 wrzesień 2012 17:08
Droga do Rzymu. Cz. 3: U Celu
Siedemdziesięciokilometrowy przelot do Słowenii wydłużył się znacząco przez kolejkę na granicy chorwacko-słoweńskiej. Troszkę manewrując, ale i też nie manewrując między samochodami, skróciłem ją znacznie przepalając to trującymi substancjami odradzanymi przez prawdopodobnie wszystkich lekarzy świata. Ziemię słoweńską przywitałem z radością i nie pozwoliłem jej sobie odebrać nawet lokalnej pszczole, która – zupełnie jak polskie siostry – już mi się pod blendę pchała, ale niczego w tej czynności, na szczęście, nie wepchnęła.
11 wrzesień 2012 10:32
Droga do Rzymu. Cz. 2. Pod pistoletem
Przypomina mi się jedna z relacji podróżniczych opublikowana na łamach Świata Motocykli. Przygoda rozegrała się na zawiłych alpejskich podjazdach. Pod koniec Autor zaznaczył, że po powrocie po raz pierwszy od długiego czasu nie śniły mu się Alpy.
Śnią mi się wciąż. I nie tylko one.
07 wrzesień 2012 11:21
Droga do Rzymu. Cz. 1: W Balaton Wstąpienie
Samotna podróż – przyznaję, tylko takie mnie interesują – różni się od tych grupowych, których znaczenia nie chcę, uchowajcie Dobrzy Bogowie, umniejszać. Umysł koncentruje się wyłącznie na eksploracji poszerzanej z każdym upływającym kilometrem przestrzeni, na skutecznym oddzielaniu się od tego, co pozostało w tyle i wnikliwym wypatrywaniu tego, co nastąpi. Na zachwycie nad miejscami widzianymi do tej pory na zdjęciach. Nad historią płynącą z kamieni je tworzących. Na tęsknocie za krajowym piwem…
I tak, panie, dalej.
Samotna podróż sprzyja refleksji. Mimo iż wypełniona dźwiękiem, a niejednokrotnie hałasem jest ciszą domagającą się należytej atencji. Nowym wdzierającym się w stare. Nocą spędzoną w towarzystwie przeżytego dnia. Potrafi wyzwolić w człowieku nieznane dotąd pokłady energii i empatii. Nakłonić do tęsknoty (za polskimi browarami). Wydrzeć ciału krew i łzy. Jest szczęściem, choć potrafi być jego zaprzeczeniem. Ano. Czasem wydaje się ciągnąć bez końca, kiedy indziej mija z kalejdoskopową prędkością. Potrafi ubarwić w istocie mało barwną rzeczywistość nierzadko oblężoną przez rutynę, powtarzalność i szewskość poniedziałków.
Samotna podróż… jest.
Niestety, zawsze też poszukuje swojego kresu i ostatecznie go znajduje.
Zaraz, zaraz. Najpierw przecież jest Wielkie Rozpoczęcie!
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (80)
- Turystyka (7)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)