08.04.2013 07:32
"Dawca", "puszkarz" i drogi polskie
Doskwiera mi natomiast jednoznaczność, a w jej ułomny poczet wchodzą epitety, jakimi obrzucają się nawzajem kierowcy motocykli oraz samochodzików*, przy czym muszę przypomnieć, że ci pierwsi o drugich mówią „puszkarze”, natomiast pierwsi o drugich „dawcy” i nigdy nie wiem, którzy będą pierwszymi, a którzy ostatnimi.
„Puszkarz”: tak najczęściej nazywany jest zarządca czterech kół przez motocyklistów, co poniekąd nie odbiega od prawdy, gdyż człowiek tak niesprawiedliwie z pogardą nazywany chłonie świat – a właściwie jest tego uczucia pozbawiony – przez konstrukcję swą ceną sprowadzającą szczęście na udzielających kredyty bankierów i doprowadzającą do szału wszystkich tych, którzy mają „sąsiada z naprzeciwka”** zaopatrzonego w pojazd lepszy od ich własnego.
Z drugiej strony jest świat "dawców" nawołujący o akceptację dla swoich stale poszerzających się granic, w których prędkość – o niej można by naprawdę wiele – odgrywa znaczenie, choć należy pamiętać, aby nie umniejszać znaczenia skórzanych galotów, kamizelek oraz dostojnych wąsów smaganych lekkim zefirem w upalny lipcowy dzień, kiedy wszystko wydaje się być na swoim miejscu: motocykl, droga, a cały świat zostaje upchnięty w część ciała, której przez grzeczność nie wymienię.
Dopóki, Drodzy Dawcy, będziecie z pogardą odnosić się do użytkowników ruchu drogowego nie doceniających uroku jednośladów, narażacie się na rewanż z ich strony, bowiem – taki już jest ten świat – akcja rodzi reakcję, co podobno można przedstawić przy pomocy jakiś równań, wzorów, o jakich, jako humanista, nie mam bladego pojęcia i wcale mieć nie pragnę, ale doskonale pamiętam jakoby kluczem do zrozumienia świata – tak mawiała moja matematyczka w szkole podstawowej – jest właśnie matematyka. Z kolei pani od biologii mówiła, co innego, a jeszcze odmienną tezę starała się przeforsować fizyczka. I tylko polonistka nie podnosiła rabanu nie przyrównując nauki o naszym pięknym języku do Absolutu. Cytowała, nieszczęsna, monotonnym, pogodzonym ze wszystkim głosem Mickiewicza, który życie swe zakończył w owianym licznymi legendami Stambule…
Bardzo życzyłbym Wam, Drodzy Dawcy, abyście zaczęli przejawiać miłość do tych nieszczęsnych kierowców samochodów nazywanych okrutnie „puszkarzami”, a nawet – o zgrozo! – przy użyciu słów uznawanych przez profesora Miodka oraz innych profesorów za nie licujące z godnością istot cywilizowanych, jakimi wszyscy przecież jesteśmy. Oczywiście, oprócz tych, którzy na to zaszczytne miano nie zasługują, a jest ich naprawdę sporo i nawet najtęższe umysły tego dziwnego świata nie wiedzą jak ich sklasyfikować.
Jeśli Wy zaczniecie, to i oni, tak, kierowcy samochodów, zaczną i nagle okaże się, że sunąc po kresce w lipcowy dzień, o którym coś się tu już przebąknęło, doświadczycie dobroci i miłości z ich strony: a to ktoś z samochodu papierosa wam przypali, a to kawą poczęstuje, obieca psa na spacer wyprowadzić i poćpiegę z przedszkola odebrać, a może i nawet pozwoli podejrzeć poranne wiadomości w zainstalowanym w samochodzie telewizorze renomowanej firmy, choć tego ostatniego zupełnie nie polecam.
A wieczorem jak brat z bratem, jak siostra z siostrą pójdziecie na piwo i będziecie jednogłośnie wyrażać pogróżki pod adresem tych, co posiadają i mogą więcej oraz wznosić tosty na pohybel. Na pohybel komu? Odsyłam do pierwszej części „Psów”.
I świat nagle stanie się piękniejszy, o czym zawsze przecież marzymy.
*Doprawdy, wciąż nie mogę się nadziwić jak czymś takim można jeździć w lecie, bo zimę jeszcze jestem w stanie pojąć, choć i tak mnie to śmieszy.
**Oby go posrało pięknie!
Komentarze : 14
a podobno "kto się czubi ten się lubi" ... :) takich podziałów można doszukać się wszędzie, w sprawach ważnych i mniej-ważnych:
* prawica a lewica w rządzie
* snowboardziści kontra narciarze
* wegetarianie i mięsożercy
* ludzie z tatuażem i bez...
mi to obojętne kto czym jeździ, oby mu było dobrze i by przestrzegać przepisów i przynajmniej podstawowych zasad kultury drogowej.
W końcu zarówno motocykl jak i samochód nie są celem samym w sobie, a jedynie środkiem do tego celu :)
Moto-cenzor ---)> Za młody jestem jeszcze na samochód. Może kiedyś. :-)
doomdoom ---)> Luz, właśnie w tym rzecz...
"Wiem, że wszystko można w samochodzie i samochodem, ale jakoś nie mogę nabrać przekonania".
Śniadanie: spoko, szybko nabierzesz przekonania jak będziesz musiał odwozić dziecko do przedszkola, transportować tygodniowe zakupy z marketu, odwieźć starych schorowanych rodziców do lekarza, przewieźć lodówkę, telewizor albo szafkę, albo zwyczajnie pojechać z żoną, dzieckiem, wózkiem, rowerami i bagażami na wczasy ....
Luz, każdy ma swój punkt widzenia oparty na jakichś tam obserwacjach. Kilkunastoletnich w moim przypadku.
I na tym opieram zdanie moje - nie zmieni się, bo uwierz mi easy - pomimo akcji integracyjnych na jakie od kilku może lat można się natknąć i które to niewątpliwie popieram, to gdy "wpuszczam" się w ruch, widzę podziały, nie integrację. Wciąż te same odkąd jeżdżę na motocyklach. Widzę te spojrzenia, słyszę komentarze, a wystarczy, że zdejmę ciuch na motocykl i jest inny świat, inni ludzie.
Według mnie to jest nieuniknione. Integracja nigdy nie będzie pełna, zawsze wśród stada znajdzie się zjeb, który poprzysięgnie sobie zemstę "bo tak!", na tych, którzy nie chcą być jemu podobni. Czy to puszkarz, czy "jeden z naszych".
Potwierdzam, jest lepiej, ale wojna trwa. Szkoda. Bo jak chyba każde dziecko - pragnę pokoju na świecie :)
EasyXJRider ---)> Wiem, że wszystko można w samochodzie i samochodem, ale jakoś nie mogę nabrać przekonania.
Przekonałem się natomiast błyskawicznie do ostatniego albumu Darkthrone "The Underground Resistance", a do Slayera już wieki temu. Do Arch Enemy mniej.
Gejowozik - he he.
Mówiąc w skali lokalnej: po Krakowie jeżdżę motocyklem raczej bezstresowo. Czasami tylko coś i ktoś, czasami coś ja sam...
dawid etc ---)> Żebyś wiedział, że były czasy. Na żywo można było podejrzeć jak lwy mają ucztę na arenie, wstąpić do legionów - dajmy na to do słynnego IX - i iść wyrąbywać chwałę Rzymu wśród barbarzyńców w zamian za późniejszą ziemię. Ech, jakbym tak chciał tym mieczem i tą tarczą, tym całym testudo przed wydziaranymi na twarzach się bronić. Nie to, co teraz. Jeden przycisk.
Sternik motorowy - no, proszę. W "Panu samochodziku i Winetou" też naraziłbyś się wielu bohaterom. :-)
doomdoom ---)> Tutaj się z Tobą zgodzę: świat się nie zmieni pod wpływem słów, jednak rozumiem to, szanuję, choć nie zawsze akceptuję.
Pamiętam też, że sam jestem grzesznikiem.
Też trochę nie rozumiem stwierdzenia, jakoby "kierowcy samochodów muszą przyzwyczaić się do obecności jednośladów, od której przez zimę odwykli". Przyjmuję to za nieprzemijający kolokwializm w stylu "zima znów zaskoczyła drogowców".
A ekscytacja rozpoczęciem sezonu jakoś tak naturalnie się rodzi: ludzie zaczynają się dzielić swoimi pierwszymi jazdami, choć pewnie niektórzy z nich powinni się nad tym troszkę głębiej zastanowić. :-)
Atawizmy (behawioralne - moje hobby) atawizmami, ale do tego mamy (niektórzy, żeby nie powiedzieć nieliczni) inteligencję, żeby zdawać sobie z nich sprawę i nie ulegać. Inaczej będziemy tylko łysymi małpami (patrz mój poprzedni wpis).
Nie zgadzam się też z twierdzeniami, że sytuacja wzajemna na naszych drogach się nie poprawi, bo się poprawia.
->Dawid Etc: Na wszystko jest wzór.
A co do puszek (mnie ta nazwa wcale się źle nie kojarzy), ostatnio zacząłem ujeżdżać trzycylindrowy żart produkcji czeskiej i fajnie mi się tym gejowozikiem pomyka.
->Śniadanie: Największą zaletą samochodu jest to, że można nim sobie skoczyć po bułki bez wbijania się w zbroję i rozgrzewania silnika (bo nie szkoda), a w drodze powrotnej zapakować w niego kilkaset kilo części do motocykla i w takt dźwięków (Arch Enemy, Slayer), dotrzeć spokojnie do domu.
Ogólnie podzielam Wasze opinie: doomdoom i dawid etc.
Aha, i dla spokoju ducha, jak humanista humaniście - mówisz o III zasadzie dynamiki Newtona. Wzoru tam chyba nie ma (Easy, dodaj opierdol, przyjmę z pochyloną głową), ale jest jakże piękna sentencja w języku onegdaj uniwersalnym: Actioni contrariam semper et æqualem esse reactionem: sive corporum duorum actiones in se mutuo semper esse æquales et in partes contrarias dirigi. Ech, były czasy...
A ja Ci powiem, że tworzenie podziałów leży w ludzkiej naturze. Rozmawiałem kiedyś z pewnym Anglikiem i po jego zachwytach nad żeglowaniem powiedziałem, że też uwielbiam wodę i mam sternika motorowodnego. Anglik stężał i rzekł coś w rodzaju "chyba cię jednak nie lubię". Żagle nie trawią silnikowców. Ostatnio w ramach oszczędności kryzysowych przesiadłem się z SUV-a na 13-letnią kię. Puszkarze - niby ta sama kasta - traktują na drodze jak śmiecia - objechać, zgnieść, zgnoić. Ja to mam głęboko w dziurce, ale atawizmów nie zmienisz. To jest uniwersalne, nie dotyczy tylko potomków Piasta. Co może jest i nieco pocieszające.
Moim zdaniem te relacje w tym kraju się nie zmienią. Według mnie to dlatego, że u nas sezon trwa od - do, tam (jak już wspominacie o cieplejszych miejscach Europy) cały rok.
Tam wszyscy są przyzwyczajeni do jednośladów, mają je na co dzień, cały rok. U nas znowu co rok ta sama śpiewka po zimie - a bo ci z puszek nieprzyzwyczajeni po zimie patrzeć w te pieprzone lusterka.
Zaręczam wam, że gdybyśmy mieli jak np w Irlandii czy na południu Europy sezon non stop, to o żadnym przyzwyczajaniu się nie byłoby gadki, ani klejenia bzdetnych nalepek na samochody, że niby motocykle są wszędzie. Bo i z jakiej paki, skoro jednoślad byłby czymś tak naturalnym na jezdni jak np dziura?(tu akurat złośliwie coś typowo polskiego)
Wtedy i nasze relacje byłyby inne. Ci co nie jeżdżą na dwóch kołach nie byli by tacy rozdrażnieni po spokojnych, zimowych, cichych wieczorach wyciem szlifierek na przelotach, a ci co jeżdżą nie napier... by po nocach ludziom pod oknami wyposzczeni spokojnymi, zimowymi, cichymi wieczorami, bo cały ten sport mieli by po prostu co dzień, na wyciągnięcie dłoni, a co za tym - cała ta ekscytacja otwieraniem sezonu po prostu by nie istniała.
Tak że piszcie sobie elaboraty w stylu "co by było gdyby" i "co należałoby zmienić żeby", a wyjdzie wam z tego tyle co tuśkowi z jego obietnic.
Szerokości! dum dum dum du mdum dum..........
Moto-cenzor ---)> Mam taką zasadę, że wolę myśleć, że kiedyś będzie na naszych ulicach lepiej niż gorzej, choć wiem, że różnie może być.
Dużo pracy przed nami wszystkimi, ale podobno wszystko jest możliwe. :-)
Oczywiście, Anglii czy innych krajów nie zamierzam gloryfikować przy jednoczesnym demonizowaniu Polski, bo i podczas wojaży zagranicznych widziałem to i owo. Jak się okazuje, człowiek w swojej głupocie jest taki sam wszędzie. I to też się nie zmieni.
Śniadanie, spoko, wyczułem cień żartu tudzież mrugnięcie okiem, wiem, że to nie była złośliwość :)
Również mnie pozytywnie zszokował zwyczaj (a może prawna reguła - nie wiem, nie znam brytyjskich przepisów) zatrzymywania się przed przejściem i przepuszczania pieszych. Wystarczyło stanąć przy krawężniku. Jeszcze bardziej zszokowała mnie możliwość legalnego przechodzenia po przejsciu dla pieszych podczas wyświetlania CZERWONEGO sygnału. Warunkiem było tylko to, aby nic w danej chwili nie jechało ulicą. Co do jednośladów, dziesiątki motocykli małych, dużych i skuterów. I rowerzyści. Najbardziej podobały mi się całe rzędy sprzętów zaparkowane na chodnikach lub ulicach pod biurowcami. Można było sobie pooglądać :)
Moto-cenzor ---)> Moje naśmiewanie się z samochodzików nie jest złośliwe, uwierz mi i należy traktować je z przymrużeniem oka.
Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciał, aby sytuacja na drogach polskich w większych miastach przypominała tę z jaką spotkałem się w Atenach i Rzymie. W Londynie byłem tak dawno temu, że już nie pamiętam jak to wyglądało, choć o jednym nie zapomnę: kierowcy zawsze zatrzymywali się przed przejściem dla pieszych. Nawet jeśli jeszcze stałeś na chodniku. Byłem tym pozytywnie zszokowany.
Kultura osobista, o tak!
*Doprawdy, wciąż nie mogę się nadziwić jak czymś takim można jeździć w lecie, bo zimę jeszcze jestem w stanie pojąć, choć i tak mnie to śmieszy.
No to komentuję:
Na wstępie zaznaczę, że lubię i samochodziki i jednoślady napędzane silnikiem (i jestem długoletnim posiadaczem i użytkownikiem obu rodzajów wskazanych pojazdów), od zawsze interesuje mnie szeroko pojęta tematyka motoryzacji i transportu. Ale wyższość czterokołowej puszki nad dwukołową ramą - moim zdaniem - polega na:
1) argument zasadniczy - bezpieczeństwo: strefy zgniotu, poduchy, ABS, ASR, 4 miejsca podparcia zamiast 2 /poślizgi, upadki/,
2) wygoda i praktyczność: wygodne siedzenia, duży bagażnik, schowki, możliwość przewożenia większych bagaży i kilku osób, bezproblemowa jazda w deszczu i na mrozie, również po śniegu, możliwość przenocowania w samochodzie na parkingu, koło zapasowe (łatwość wymiany),
3) komfort: m. in. radio mp3 + klima (latem) + ogrzewanie (zimą).
Oczywiście, że motocyklem (skuterem) też można przewieźć jakiś bagaż albo w kufrze albo w plecaku, można też przewieźć (jednego) pasażera. Niektóre modele posiadają ABS, radio, głośniki, ciepły nawiew na kolana, duże fotele i inne bajery (np. Goldwing). Jednak to nie to samo.
Moim zdaniem na samochód trzeba patrzeć bardziej praktycznie, na jednoślad zaś bardziej emocjonalnie, wszak nie kupi motocykla ten, kto nie lubi wiatru we włosach, choćby małej dawki adrenaliny i poczucia niezależności. Choć i tu bywają wyjątki i w grę wchodzi właśnie praktyczność: codzienne dojazdy do pracy (korki, mniejsze zużycie paliwa, łatwość zaparkowania).
Co do wzajemnych "animozji" na linii Dawcy-Puszkarze to chyba wynika to z braku drogowej kultury, braku wychowania, braku porządnej infrastruktury drogowej i braku przyzwyczajeń i nawyków. Spójrzmy np. na Rzym czy Londyn. Tam jednośladów jest mnóstwo i od małego wszyscy są do tego przyzwyczajeni. I jest to normalne. U nas motocyklista jest traktowany przez kierowcę samochodu jak wariat, dawca, rajdowiec i jak konkurent na drodze, który przejedzie szybciej, bez stania w korku. Dlatego trzeba mu zajechać drogę i nie puścić pomiędzy, bo dlaczego ma mieć lepiej ?
Inna sprawa, że spory odsetek motocyklistów niestety przyczynia się do negatywnej opinii (wyścigi spod świateł, palenie gum, wycie silnikiem, niebezpieczna jazda - na drogach publicznych).
Wracamy więc do podstawowej rzeczy: właściwe szkolenie i wychowanie drogowe. Tego nam brakuje.
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (80)
- Turystyka (7)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)