Najnowsze komentarze
Junak M16 to nie Malibu, tylko Day...
beniamin82 do: Ctrl c + ctrl v, bitch!
Zrobiłem na chińskich jednośladach...
sniadanie --------> Nie, nie ma...
EasyXJRider ----)> Wolałbym napisa...
Przymierzasz się może do napisania...
Więcej komentarzy
Moje linki

01.10.2013 06:56

Wyprawa po złote runo*

Jako, że w ubiegły czwartek, kiedy byłem rowerzystą jadącym szerokim chodnikiem, stuknął mnie taksówkarz włączający się do ruchu, który pamiętał o tym, żeby popatrzeć w lewo, jednak o prawej nie miał pojęcia, w niedzielę postanowiłem pojechać motocyklem do Sakowa, wioski za Łodzią, gdzie mieszka moja rodzina. Przy okazji dzięki kierowcy samochodu przypomniałem sobie, że mam bark, choć prawdę powiedziawszy wolałbym mieć chłodzony barek pełen najróżniejszego i najlepiej bardzo gorzkiego piwa.

Dziwny był to wyjazd, bo w ten sam czwartek, kiedy otrzymałem znak, żeby przestać być rowerzystą, widziałem sąsiada w sile wieku zabieranego przez ambulans próbujący bezskutecznie podtrzymać go przy życiu. A przecież godzinę wcześniej widziałem go, gdy wysiadał w świetnym zdrowiu z samochodu dowcipkując ze znajomym. Nie pił, nie palił. Kto wie, może dlatego został nieboszczykiem?  

Uświadomienie sobie kruchości istnienia przed 700 km trasą motocyklową nie wpływa najlepiej na morale. Niedzielne słońce rozwiało jednak wszystkie moje wątpliwości, Yamah na wieść o podróży naprężył opony i tak na godzinę przed południem ruszyliśmy w świat, przez co rozumieć należy centralną część kraju, który doświadczył w swojej historii wiele, zbyt wiele, jak powiadają niektórzy. 

Polska jest piękna, wie to każdy, także ja. Nie bywa zbyt ładna prawdopodobnie wyłącznie na wysokości drogi krajowej nr 1 pomiędzy Sosnowncem, a Łodzią, co stwierdziłem po raz kolejny z niejakim smutkiem. Nie ma tam nic, co ujęłoby moje serce: krajobrazowa bezbarwność tego odcinka przywoływała mi na myśl kilku nudnych znajomych, którzy potrafią tylko o jednym, przez co wcale nie należy rozumieć to, co każdemu przychodzi w tej chwili na myśl.

Po osiągnięciu celu i przywitaniu się najpierw z rodziną, potem z inwentarzem siedliśmy przy stole, który - jak to stół wiejski - okryty został mnogością najróżniejszych mięsnych specjałów wywodzących się w najprostszej linii od niedawno ubitej świni. Obfitość kulinarną przepijaliśmy pomagającym trawić dostarczonym przeze mnie trunkiem, który także - w wypadku nadużywania - potrafi wpędzać w biedę całe rodziny, ba, całe społeczności.


Ostatni papieros przed snem wypalony na podwórku okazał się wehikułem czasu. W towarzystwie zapachu obornika rozścielającego się po wszystkich polach, przeniosłem się do dzieciństwa i zobaczyłem znów, jak kilkadziesiąt metrów, od którego stoję paliłem w zbożu pierwsze Giewonty, licząc w szczenięcej zuchwałości, że nie zostanę przyłapany na tym bezprawnym procederze. I wiele innych sytuacji sobie przypomniałem w czym nie różniłem się specjalnie od innych ludzi zaglądających w swoje serca przez pryzmat czasu przeszłego.  

“Łapmy chwile ulotne jak ulotka”, pomyślałem finalnie przy pomocy mojego ulubionego tekstu Paktofoniki, pstryknąłem w czerń siekniętego gwiazdami nieba czerwienią żaru i poszedłem spać.

Wracając tą samą drogą obładowany wiejskimi dobrami wyklinałem Łódź za brak wciąż budowanej obwodnicy, dzięki czemu przejazd przez miasto - nawet w niedzielę - staje się faktem co najmniej niewygodnym. Z kolei Yamah narzekał na stan nawierzchni łódzkiego asfaltu, a zwłaszcza miejsc bezpośrednio stykających się na skrzyżowaniach z torami tramwajowymi. Skoczkowie narciarscy, gdyby tylko zechciało się im do Łodzi przyjechać, mogliby tam urządzać rozgrzewki, a może i nawet ustanawiać rekordy w skali światowej. 

 Wykładając na kuchenny stół “złote runo” cieszyłem się bardziej niż planowałem, kto raz bowiem skosztował wiejskich specjałów przez całe życie będzie za nimi tęsknił podczas konsumowania produktów firmowych zawierających czasami aż 70% mięsa**.  


 

* Tytuł powieści Roberta Gravesa opublikowanej także jako Herkules z mojej załogi

** Jestem czuły na punkcie tych procent i kupuje wyłącznie wędliny, których etykiety obwieszają, że 100 gr wyrobu uzyskano z co najmniej 100 g mięsa. 

Komentarze : 10
2013-10-12 19:19:47 _ZXC_

Moto-Cenzor-> Chętnie przysposobił bym opcję samochód... gdyby jej druga, lepsza połówka nie zagarnęła ;)

2013-10-08 08:20:59 Moto-Cenzor

No dobra, ostatnio zrobiłem sobie dwie relaksacyjne rundki wokół komina (po około 80 km) jak było 12 stopni :) I było nawet ok.
Rękawice to akurat mam cieplutkie :)
Co do tłoczenia się w MZK z "tłumem", zgadzam się, czasem mam tę "przyjemność", z tym, że najczęściej rano wybieram jednak opcję: samochód :)

2013-10-07 07:50:36 sniadanie

Moto-Cenzor -----)> Zgadzam się z _ZHC_: lepiej trochę zmarznąć niż się tłoczyć w stali z innymi. Poza tym podczas jazdy miejskiej marznie się inaczej niż w trasie. 9 stopni dla dobrych ciuchów to żaden problem. Pozostaje tylko kwestia rękawiczek -podgrzewane manetki, albo elektryczne rękawice, innej opcji na dłuższą drogę nie ma. 15 stopni, powiadasz? Rzeczywiście, zmarzluch jesteś. :-)

_ZXC_ ----)> Też chciałbym wyprawiać się tak często, jednak z wielu względów nie jest to możliwe.

EasyXJRider ----)> Angielskie śniadanko pyszne, choć chyba nie do końca zdrowe, a przynajmniej podczas długoterminowego zażywania. Od dawna przecież wiadomo, ze regularnie przyjmowane zdrowe jest tylko piwo.

2013-10-03 20:49:02 _ZXC_

-> Moto-Cenzor: Przyjemnie to nie jest, ciepło tym bardziej ale lepsze to niż jazda z żulami w komunikacji miejskiej :)

2013-10-03 20:14:45 Moto-Cenzor

No sorrry, wybaczcie, ja Was podziwiam, jak piszecie, że 9 stopni to spoko, minus dwa też ujdzie itp. Dla mnie przyjemna jazda kończy się gdzieś około plus 15 (zależy jak mocno wieje), fakt, że nie mam super ciuchów (zwykły moto-komplet Bulletproof z wszytymi ochraniaczami i wpinanymi podpinkami oceplającymi) i nie jestem do bólu zdesperowany aby jeździć do zimy albo i o jeden dzień dłużej :)
A może zmarzluch jestem po prostu :)
W każdym razie ciepełka życzę w te zimne poranki, które się pojawiły :)

2013-10-03 17:41:52 _ZXC_

->sniadanie: Po "złote runo" jeżdżę regularnie raz w miesiącu. Liczy się tylko 100% mięsa w mięsie i nic innego ;)
->EasyXJRider: dzisiejsze -2'C w Bydgoszczy rano nie było większym problemem. Grunt to dobre ciuchy. Ps. kojarzę Cie z "sobotniej szkółki". Pozdrowienia

2013-10-03 11:09:30 EasyXJRider

->Śniadanie: Twoja teoria o "codobrewiedzeniu" po drugiej stronie kanału może i trzymałaby się jakoś, gdyby nie "full english breakfast"...

->Moto-Cenzor: Dziewięć stopni to całkiem znośnie! No nie mów, że to Cię odstraszyło...
Jak dla mnie, dyskomfort pojawia się poniżej +4, głównie związany z dramatycznym pogorszeniem przyczepności i niewydolnością wentylacyjną kasku.

2013-10-02 11:10:58 sniadanie

Moto-Cenzor ----)> Miałem niemal cały czas 10 stopni, ale ciuchy zdały egzamin. Na pewno jeszcze sobie gdzieś jesiennie polatam, choć zdecydowanie obiorę kierunek południowy, górski.

The Pole ----)> Cześć! Też chciałbym mieszkać nad morzem, choć preferuję gorące rejony świata. Rzeczywiście, sympatyczna zbieżność. Co do Yamaha Custom w UK - wiem, że sprzedało się go tam wiele, a na pewno więcej niż w Polsce. Anglicy wiedzą, co dobre. :-)

2013-10-01 21:33:28 Moto-Cenzor

A ja dla odróżnienia - w rzeczoną niedzielę nie wybrałem się jednośladem na planowaną, 150 kilometrową wycieczkę do rodziny. Prognozy dla środkowej Polski mówiły o słonecznym, bezdeszczowym dniu i 15 stopniach "ciepła" a życie pokazało, gdzie można sobie takie prognozy włożyć. Przed samym wyjazdem spadł u mnie deszcz, było pochmurno z większymi przejaśnieniami a termometr w samochodzie (którym ostatecznie się wybrałem) wyświetlał większość drogi cyferkę 9,5. Tak więc może i dobrze, że ten deszcz spadł i mnie zniechęcił, bo zmarzłbym zapewne na kość, pomimo iż planowałem ubrać na siebie to i owo.
A co do uroków "gierkówki" na opisywanym odcinku, potwierdzam: nuuuuuda. Z kolei odnośnie tzw. prawdziwej, wiejskiej kiełbasy, wybacz i nie obraź się, ale nigdy mi nie smakowała, choć wiem, że jest tam 100 % mięsa w mięsie. Niestety smakuje mi bardziej ta ze sklepu, z konserwantami, solą, wodą, trocinami i wszelakim chemicznym świnstwem :)

2013-10-01 19:29:38 The Pole

Witam!
Usmiech mi wciaz gebe wiaze, jako ze rowniez w niedziele, rowniez na "yamah'u", rowniez na YBR, rowniez Custom, rowniez wybralem sie na wies. Z tym, ze moja wies to rozlegla farma w okolicah Scarborough, okolo 132 mil (ok.215 km) od obecnego miejsca zamieszkania, ktora jes w posiadaniu ludzi ktorzy niegdys bardzo mi pomogli dajac mi tam prace. Moje zlote runo zas to 29 letnia...whiskey, jaka mi sprezentowano na droge powrotna, na szklaneczke ktorej zapraszam gdyby kiedys Ciebie yamah'em na wyspe ponioslo.
Pozdrawiam

  • Dodaj komentarz