23.09.2013 07:26
Stary czy jary? Oto jest pytanie
Przeglądając raz na czas rozmaite oferty w sieci niejednokrotnie zastanawiałem się czy jest sens, aby mechaniczny lamer, jakim bez wątpienia jestem poważył się na zakup np. BMW K75 lub K100, ewentualnie trochę nowszego BMW R850RT z 1998-99 roku w wersji policyjnej z silnikami z przebiegiem zaczynającym się od 160 tys. km? Albo czy potrafiłbym odnaleźć sens w nabyciu Vulcana 750 od Kawasakiego wyprodukowanego w roku 1986, kiedy to polska piłkarska myśl szkoleniowa rozpadała się na atomy w odległym Meksyku, gdzie - jak słyszałem - możliwe jest wszystko, nawet to, co niemożliwe.
Co zrobiłbym po zaparkowaniu takiego seniora w garażu, kiedy entuzjazm związany z zakupem oraz radość skąpca, jakim zwykle bywam, przemianowałyby się w lęk przed przyszłością, w “strach przed lataniem”*, w racjonalne i całkiem sensowne pytanie: co dalej? Z pewnością usiadłbym obok sprzętu, zdecydowanym ruchem wyciągnął z opakowania truciznę, czego nikomu nie polecam i wprowadzając do płuc związki negowane przez współczesną medycynę, wzdychałbym ciężko, ale też i lekko. Lekkość usprawiedliwiona zakupem w rozsądnej cenie, sprawa oczywista. Ciężar na sercu to problemat troszkę bardziej skomplikowany i związany z dystansami, jakie w sezonie zdarza mi się pokonywać. Jakbym się czuł wiedząc, że przede mną 10 tys. km, a pode mną lata historii, upadki i wzloty, tajemnice większe i mniejsze oraz potworne obciążenia, jakim poddawany jest przecież silnik na dłuższych dystansach? Nie tylko silnik, rzecz jasna.
Oczywiście, wiem, że są ludzie podróżujący Junakami z lat sześćdziesiątych po całej Europie i wydaje mi się, że nic nie jest im straszne. Co więcej, jestem pewny, że nawet największe opały w jakie się wpakują zostaną zniesione przez ducha zahartowanego dzięki polskiej myśli technicznej nie wybiegającej dziś, niestety, poza nalepienie naklejek na sprzęt wyprodukowany w zupełnie innym kraju. Chociaż może zapowiadany powrót Sokoła, mimo zagranicznych mocy produkcyjnych, coś na świecie namiesza, czego serdecznie życzę.
Gdzie kończą się mity i na scenę wkracza twarda rzeczywistość? Czy wszystko zależy od danego egzemplarza? Od poprzednich właścicieli? Od ilości wciąganej przez niego kokainy? Od jego starej i fryzjera, gdzie robiła także manicure? Od warunków atmosferycznych, w jakich sprzęt był jeżdżony? Od księdza prałata z Nowogórdka?
Pewnie wszystkie te pytania odgrywają istotną rolę, jednak nie wiem, jak czułbym się zostając zmuszony do odnalezienia na nie odpowiedzi. Może przekonam się niebawem.
*
Tytuł powieści o “seksie, życiu, radości i
przygodzie” napisanej przez Ericę Jong, na którą w
swoim czasie uwagę zwrócił znany świntuch, Henry Miller,
ale jak do tej pory nie wiem dlaczego. Przypuszczam jednak, że
autorka musiała często używać zwulgaryzowanych zamienników
określających narządy płciowe w atlasach anatomicznych
niezmiennie tytułowane wagina i penis.
Komentarze : 11
TomekOldskul ----)> Jak pisałem: różni bywają sprzedawcy, podobnie różne sprzęty. Znam miejsca, gdzie kupię z zamkniętymi oczami wszystko oraz takie, że nawet z lupą nie wezmę nic. A swoją VX 800 bardzo fajny sprzęt o wyglądzie na pewno rzucającym się w oczy.
Ciężko mi powiedzieć jak to jest aktualnie z produkcją motocykli i jak było kilka lat temu. Wydaje mi się jednak, że duże firmy dbają jednak o jakość komponentów. Wiedzą chyba dobrze, jak wiele mogliby stracić obniżając jakość.
Klurik, Gronostaj ----)> Mnie do tej pory fascynuje taki problemat - dlaczego spalanie BMW GS i Aprilii Pegaso w latach dziewięćdziesiątych tak bardzo się różniło, skoro silnik był ten sam, z tej samej brany fabryki. Że inne gaźniki, dajmy na to?
Bardzo fajna dyskusja.
Ja mam motocykl z 91 roku, Suzuki VX800.
Modele z roczników 91-96 chodzą od 3500 do 7500.
Ja kupiłem swój za 6500, dopieszczony, z kuframi. Koleś gwarantował i obiecywał że sprzęt się nie psuje i nie będzie psuł. Był także uczciwy i mówił że nic nie wymieniał ostatnio, poza olejem. Kupiłem.
Zanim kupiłem inny koleś który miał mi sprzedać wymieniał wszystko, sprzęt niby tip top a okazało się przy testach że lipa.
Te moto które kupiłem, okazało się faktycznie dobrym zakupem, zrobiłem ponad 5000km, w różnych, chyba każdych warunkach i póki co bardzo się cieszę ze mam oldskulowy motocykl, więcej niż pełnoletni, w miarę duży gabarytowo, dobre przyśpieszenie, niewielkie spalanie, wygodny w trasie i do przeciskania się w mieście.
I do tego, co najbardziej cieszy nie obawiam się zostawić go na noc pod blokiem, złodziej raczej się nie zainteresuje a jak spadnie na niego deszczyk i złapie troszkę błocka to nie boli tak jak w czoperze z mnóstwem chromu. Wiem co mówię, bo miałem czopera i jak było zachmurzenie to nawet nie myślałem żeby się przejechać.
Teraz wsiadam w każdą pogodę bo sprzęt nie zawodzi.
I jeszcze jedno, mimo że list i tak długi.
Ostatnio stoję w korku w swoim starym samochodzie i tak patrzę przed siebie. Stoi stara A6 z ok 99roku (samochód o którym kiedyś marzyłem) a przed nim A4 z ok 2010 roku.
I tak myślę może zamiast myśleć ciągle o A6 to może lepiej odłożyć trochę kasy i kupić nowszy, lepszy i mniej zawodny sprzęt? Może nie z 2012 ale 2008-2009?
I w tym momencie piękne prawe światło stopu w nowym Audi zaczęły dziwnie migać, ewidentnie przerywać.
W starym audi nie do pomyślenie.
Wiem że to pierdoła, ale chyba coś w tym jest że od ok 2005 roku samochody (motocykle??) zaczęły być produkowane na ostrych oszczędnościach.
Gorsze wykonanie, jakość.
Ja bym nie kupił motocykla kilkuletniego (nowe z racji gwarancji może tak), to już lepiej kupić coś w rocznikach 98-04.
Nie było kryzysu, nie było oszczędności a słupki sprzedaży nie leciały na łeb na szyję.
Coś w tym musi być skoro dużo bobberów i caferacerów robionych jest na motocyklach z lat 70 i 80tych.
Co sądzicie?
Czasem rok różnicy może znaczyć bardzo wiele, innym razem 5 lat nie wnosi nic. Bywa, że roczniki są złudnie podobne do siebie wizualnie, ale to co siedzi pod spodem jest zupełnie zmienione.
Jeździsz w długie trasy więc sam wiesz jak ważna byłaby dla Ciebie poprawka w silniku eliminująca na przykład problem przegrzewania. Dodaj do tego tureckie upały ;)
Śniadanie: Zgadzam się z Klurikiem. Jeżeli masz jakiś upatrzony model, najlepiej dowiedz się o nim jak najwięcej i poobserwuj oferty przez kilka miesięcy, aby wyrobić sobie opinię o stanie rynku. Znajomość historii rozwoju danego modelu pomoże przy ocenie stanu technicznego i "oryginalności" danego egzemplarza. Czasem przenoszono produkcję z jednego kraju do drugiego i kilka roczników, wydawało by się takich już dopracowanych, miało problemy z jakością. Również producent mógł wprowadzić swoje własne zmiany, które akurat mogą Ci nie pasować - nie zawsze więcej czy skomplikowaniej znaczy lepiej.
Hyosung podobnie jaki KIA, zaczyna od kopiowania tu i tam, ale jeśli dobrze to rozegra, będzie również jak KIA właśnie miał szansę zaprezentować kolejne, coraz to ciekawsze generacje pojazdów. Na tym etapie Hyosung do mnie nie przemawia.
@EasyXJRider
Zakup starego i zrobienie go vs 5-latek? W młodzieniaszku też znajdzie się coś do zrobienia. Jak nie klocki to opony, jak nie opony to może napęd lub chociaż zawory i synchro gaźników... aż szkoda świec nie wymienić... Jak już robota skończona to jeszcze tylko olej, płyn hamulcowy, chłodniczy i zobaczymy czy nic się nie poci...itd
@sniadanie
Rocznik ma znaczenie, ale nie traktowałbym go jak wyroczni. W pewnym momencie ceny niektórych motocykli się zatrzymują, lub też zaczynają rosnąć. Bywa tak szczególnie w kategoriach cruiserów, chopperów i podobnych, a przynajmniej tu z racji zainteresowań zaobserwowałem. Innej eksploatacji można się spodziewać po cruiserze, innej po sportowym, chociaż bywają zaskakujące wyjątki.
gronostaj ---)> A właśnie oni mnie czasem zadziwiają. Zajrzałem na ich stronę na otomoto, bo dawno mnie tam nie było. I co widzę? Drag Star 650 z 2007 r. za 16500, co jest ceną - biorąc pod rozwagę świetne przygotowanie sprzętu oraz gwarancję - rewelacyjną. A przecież możesz też znaleźć Dragi z 1999 za 13500 i wcale nie musisz się specjalnie starać.
Z drugiej strony odnotowałem Suzuki GS 500 z 1994 roku za 7500, podczas gdy zdarzało mi się widzieć dobre egzemplarze z 2002 za 6500, a z nawet z 2005 za 7000 tys.
Jest też tam Kawasaki GPZ 500 również z 1994 za 5900, podczas gdy model z lat 2000-2005 znaleźć można w znacznie niższej cenie i u równie dobrych sprzedawców na terenie Polski.
A zatem znalazłem plusy, ale i też minusy, jak właściwie u każdego, kto poważnie traktuje sprzedaż motocykli i w swojej praktyce równie skutecznie używa zarówno samochodu dostawczego, jak i prawej oraz lewej półkuli.
EasyXJRider ----)> Myślę, że polscy motocykliści do Hyosunga dojrzeją, bo to podobno naprawdę dobre sprzęty. W tej cenie - jeśli chodzi o nowe motocykle - masz tylko chińskiego Junaka NK 650, który również zbiera pochlebne recenzje, ale dla pewnych ludzi ma jedną, nie dającą się przełknąć wadę: jest chiński. Oczywiście, komuś innemu wcale nie musi to przeszkadzać.
Co do nowego Royal Enfielda: oczywiście, widziałem zdjęcia. Bardzo mi się podoba, jednak nie aż tak bardzo, abym skusił się na zakup. Nie wiem też czy pozycja za kierownicą byłaby odpowiednia do dłuższych wypadów, a to jest dla mnie priorytet.
Śniadanie: to miejsce, gdzie picuje się sprzęty na błysk, wcale nie jest takie drogie, jak się może wydawać na pierwszy rzut oka, zwłaszcza w porównaniu z "typowymi" ofertami choćby na allegro.
Robiłem rozeznanie w temacie, uwzględniające naturalny spadek wartości motocykla wraz z wiekiem, koszt sprowadzenia na własną rękę, koszt prac remontowo-odświeżających, wymiany części jeszcze-dobrych + marżę dla ludzi, którzy zrobią to w moim imieniu i wyszło mi na to, że taniej, to za bardzo się nie da.
Jak coś ma mieć ręce i nogi, to trzeba zapłacić, nie ma na to rady. I nie przekonują mnie opowieści, że "wyhaczyłem okazję za 5000 i już trzeci sezon latam bezproblemowo". Widziałem sporo takich sprzętów, na 2 i 4 kółkach i raczej nadawały się do muzeum rdzewnictwa, niż w trasę. O estetyce i komforcie nie wspominam.
->Robertbs: Jeżeli chodzi o motocykle w słusznym wieku, niezależnie od zapewnień sprzedającego, zawsze rozbieram do "śrubki" gaźniki i układ hamulcowy, sprawdzam rozrząd i sprzęgło. I zawsze robią się z tego spore koszty, bo na częściach nie oszczędzam i "jeszcze dobrych" nie wsadzam z powrotem.
Poza tym, 18 lat maszyny... No, nie robi na mnie wrażenia ;-)
->Śniadanie: Sam kiedyś popełniłem tekst próbujący "odczarować" Hyosungi. Wybór znakomity, jeżeli za "śmieszne" pieniądze chcesz kupić coś w miarę nowoczesnego, mocnego i nowego, ale... Gdybym się miał zastanowić nad czymś bardziej stylowym i niekoniecznie kosztownym, wybrałbym się obejrzeć Royal Enfielda we wcieleniu kawiarniano - wyścigowym. Jestem przekonany, że po drobnym dłubaniu w silniku, wykrzesałoby się z tego znacznie więcej mocy, niż oferuje katalog. Byleby z cenami nie przesadzili.
Robertbs ----)> Kojarzę z sieci sprzedawców, o których mówisz: zbierają dobre opinie, choćby na forum Grupy Południe. Wygląda na to, że znają się na rzeczy i specjalnym upodobaniem cieszą się u nich Hondy CB 500 mniej więcej z połowy lat 90-tych.
Znam w Krakowie jeszcze jeden salon, gdzie sprzęt picuje się po prostu na błysk, jednak ceny mają bardzo wysokie.
EasyXJRider ----)> W okazje bardzo chciałbym wierzyć, jednak tak nigdy się nie stanie, a przynajmniej nie w świecie używanych motocykli. Swoją drogą fajną promocję robi teraz Hyosung - kup jeden motocykl, drugi za pół ceny. Muszę przyznać, że jest to marketingowo interesujący zabieg i z pewnością przełoży się na sprzedaż, wyniki oraz słupki statystyk.
Stary może być jary! Ja kupiłem pełnoletnią (18 lat ma) CB 500 w świetnym stanie. Ci , którzy oglądają a nie znają się na motocyklach oceniają, że wyjechała z fabryki rok, może dwa lata temu. Stan techniczny również jest nienaganny. Jak na razie leję benzynkę i cieszę się frajdą z jazdy. Moto kupiłem niedaleko od ciebie - w Kocmyrzowie. w moim przypadku wyszło, że używany nie musi być zajechany czy poskładany z kilku. Pozdrawiam - Robert.
P.S. Jak chcesz więcej informacji, to pisz na maila.
Stary może być jary, ale koszty nabycia starego i zrobienia z niego jarego sumują się za zwyczaj do równowartości całkiem niestarego (mniej więcej pięcioletniego), włączając robociznę.
Na oszczędności nie licz, jeżeli zależy Ci na stuprocentowej oryginalności i jednocześnie pewności w trasie. Takie realia.
Można ograniczyć nieco koszty i zamiast trzymać się oryginału, przebudować nieco maszynę. Jednak na silniku i układzie jezdnym nie oszczędzisz - a do roboty będą na pewno!.
I niestety nie ma co liczyć na to, że ktoś sprzeda po okazyjnej cenie starego i jarego. W przyrodzie coś takiego jak okazja nie występuje.
Nie mniej, polecam tą drogę.
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (80)
- Turystyka (7)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)