26.08.2013 07:59
Motocykl, jako lokata kapitału? Nevermind
I oto wczoraj, kilka dni po tragicznym wypadku motocyklisty w Częstochowie, który - jak każdy tragiczny w skutkach - wywołał wiele kontrowersji na jednym z branżowych portali*, przeglądałem w sieci sprzętowe oferty, bo uważam, że to bardzo zajmująca czynność.
Nie szukałem niczego konkretnego, ale z oczywistych względów najbardziej interesowały mnie motocykle jeżdżone w deszczu, nie używane przez kobietę i nie oferowane przez motocyklistów. Niewiele takich znalazłem.
Owszem, była, wprost czekała, aby ulokować w niej pieniądze. Wspomniana już Honda Gold Wing w stanie - jak większość używanych sprzętów sprzedawanych w Polsce - idealnym. Zrodzona w roku, gdy utwór Smell Like Teen Spirit Nirvany oszołomił miliony ludzi na całym świecie i był także, niestety, początkiem końca wzbudzającego sympatię blondyna z gitarą.
Siedemnaście tysięcy dziewięćset złotych jeszcze polskich.
Dość długo rozmyślałem w jaki sposób zakup tego szacownego motocykla mógłbym nazwać dobrze ulokowanymi pieniędzmi, bo przecież do tej pory wydawało mi się, że kapitał umiejętnie zdeponowany to ten, który z każdym dniem generuje dodatkowe jednostki monetarne, a nie je traci.
Przyjrzałem się jeszcze raz zdjęciom weteranki i za nic nie mogłem wydumać, w jaki sposób magnetofon będący na wyposażeniu tego motocykla mógłby mi zapewnić godziwą starość, przez którą rozumiem bardzo wiele, ale na pewno nie siedzenie w domu, bądź na działce.
Tak się składa, że mam jeszcze kasetową wersję płyty Nevermind Nirvany kupioną pod Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie i przez chwilę pomyślałem nawet, że ten magnetofon do czegoś mógłby mi się jeszcze przydać, a nawet - kto wie - za jakieś czterdzieści do pięćdziesięciu lat mógłby zostać wyceniony w jakimś elitarnym domu aukcyjnym na gigantyczną sumę.
Oczywiście, Honda Gold Wing zostałaby sprzedana, jako dodatek do niego, a ja byłbym obrzydliwie bogaty, zapuściłbym znowu włosy, może nawet i wąsa, dziarnął na łapach gołą babę, czaszkę i kotwicę, kupił Midnight Stara i ruszył w ostatnią podróż, bo odwalić kitę podczas wyprawy motocyklowej to naprawdę git sprawa...
Wróciwszy na Planetę Ziemia uznałem, że chociaż być może zakup 387 kg metalu, gumy i plastiku i następne wstawienie go do garażu na kilkadziesiąt lat kryje w sobie głębszy sens, nie skorzystam z bogatej oferty lokat motocyklowych.
Jeszcze nie dzisiaj.
* Śmiem przypuszczać, że dyskusja w
tym arcyciężkim temacie prędko nie ustanie, bo już w komentarzach
pojawiły się inwektywy, które zazwyczaj wyznaczają nowe
horyzonty i kierują ku głębszym refleksjom.
Komentarze : 9
klurik ---)> Myślę, że dzięki magnetofonowi nie będziesz miał problemów ze sprzedaniem samochodu, ale jakbyś się wstrzymał jeszcze pięćdziesiąt lat, cena będzie lepsza. :-)
EasyXJRider ---)> Widziałem jakiś czas temu motocykl Nicokasa Cage'a. Condedarate za 99 000. Chyba się nie sprzedał, ale Jasona Stathama poszedłby z pewnością.
Miej nadzieję, że wnuki coś Ci odpalą na stare lata. :-)
Szmi ---)> Tak, maluch był fenomenem dodatkowo rozdmuchanym medialnie, ale fakt: był.
Żeby lokować pieniądze w zabytkowe motocykle, trzeba mieć chyba mocne rozeznanie w temacie, znać środowisko, etc. Pewnie niektórzy na tym nieźle zarabiają. Ja na pewno bym nie potrafił.
Wieża to było coś niesamowitego, choć ja raczej wydłubywałem wciągnięte taśmy z Kasprzaka,a Nermind jest kasetą, która ukazała się jeszcze w latach mojej zbytniej szczeniackości. Jakoś tak się stało, że fala muzyki rodem z Seatlle początkowo mnie ominęła i dopiero później, w jakimś stopniu obmyła.
O ile nie przemawia do mnie zestaw audio w motocyklu, o tyle w samochodzie natomiast nadal słucham muzyki z... kaseciaka. Nie wiem czy to podnosi wartość mojego samochodu, czy niekoniecznie, ale wiem, że coraz częściej rozmyślam o zachowaniu dla kolejnych pokoleń jakiegoś motocykla z historią. Oczywiście tymczasowo bym się nim zaopiekował i zadbał żeby mu się łożyska nie zastały. Raczej nie będzie to Gold Wing ani Electra Glide, choć tymi dwoma jeszcze nie miałem okazji się poturlać i zdanie o nich mogę mieć tylko teoretyczne.
Podliczając wszystkie koszty, żaden motocykl nie będzie dobrą lokatą kapitału dla swojego właściciela. Wyjątek stanowią wyjątkowe maszyny z wyjątkową przeszłością (np: Słynny właściciel).
Zupełnie inaczej wygląda sprawa, kiedy wyjątkowa i rzadka trafia do nas w spadku lub z przypadku. Czyli na Gixie zarobią moje dzieci, lub wnuki.
Co do reszty, wieży nigdy się nie dorobiłem, ale wrażą kasetę też miałem i zajeżdżałem, alkohol bywało, że się zwracał.
sniadanie ---)>
Ta przepaść jest ogromna ale to był tylko przykład, myślę że utrzymanie każdego zabytku lub egzemplarza unikatowego, w dobrym stanie jest lokatą i nie potrzeba na nią fortuny, za ile poszedł ten malczak co go z szopy wyciągnęli? To samo można zrobić doprowadzając nawet wsk do porządku i wrzucając do garażu na 20 lat.
Szmi ---)> Pan Leno jest już od dawna ustawiony i jako kolekcjoner podlega zupełnie innej klasyfikacji, którą ją, biedak z Polski, nie będę się zajmował, bo się na niej nie wyznaję.
Motocykle nie są dobrą inwestycją? Ciekawe co na to pan Leno :) Chociaż on raczej nie ma zamiaru, ani potrzeby wzbogacać się na swojej kolekcji.
Moto-cenzor ---)> Wieża, istny bajer w tamtych czasach, a już Technicsa = wzrost pozycji społecznej.
Co do Hondy Gold Wing: wizualnie bardzo mi się podoba, ale gdyby była mniejsza przy zachowaniu tych samych kształtów.
Jeśli chodzi o krążowniki, bardziej podoba mi się HD Electra Glide.
klurik ---)> Przekonałeś mnie, co do lokowania. Zastanawiam się też czy może nie nawiązać kontaktu z Kolumbią, choć przy tej inwestycji zwrot butelek nie jest przewidziany.
Na szczęście zwrot podatku też nie wchodzi w grę.
Także posiadam w swoich archiwalnych zbiorach kasetową wersję płyty Nevermind Nirvany. Hit w moich studenckich czasach, dobry jako podkład do grania w oparach dymu tytoniowego w karty przy piwku. Zresztą moje muzyczne, dawno już nie eksploatowane, zbiory głównie składają się z kaset magnetofonowych.
Z rzadka włączam sobie jeszcze jakąś kasetę na zestawie myzycznym, zwanym kiedyś "wieżą". Tak więc aby posłuchać sobie muzyki z kasety nie muszę posiadać Hondy Goldwing z odtwarzaczem kasetowym. I całe szczęście, bo rzeczona Honda zwyczajnie na półkę w pokoju by mi się nie zmieściła.
Że co ? Że ta Honda służy głównie do jeżdżenia a nie do słuchania muzyki ? Sorry. Lubię motocykle a nie kombajny.
Nie od dziś wiadomo, że to alkohol jest inwestycją, która po prostu lubi się zwracać. Ba! Gdzieś spotkałem się z wyliczeniem, którego autor dowodził, że zamiast w inwestować w spółki notowane na giełdzie tokijskiej, lepiej wychodziło kupić piwo, spożyć, a ze sprzedaży butelek zostałoby więcej niż z tych nieszczęsnych papierów (bez)wartościowych.
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (80)
- Turystyka (7)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)