23.10.2012 06:53
Mielony motocyklowy, pierwsza sztuka
Zaraz potem przypomniałem sobie, że jedni powoli kitrają sprzęt, gdzie tylko mogą, inni – wg odwiecznego podziału świata – głośno twierdzą, że to pedalstwo, że sezon w pełni, a do Bożego Narodzenia daleko. Trzeci udają, że jeszcze jeżdżą, ale też i udają, że kitrają i generalnie nikomu nie podpadają. Tacy chyba najgorsi, populiści, a idźże pan w cholerę!
W ruch idą dyskusje nad zimowaniem sprzęta: czy przepalać i przetaczać? Czy benzyna w baku czy za bakiem? Olej nowy, a może stary? Gumy dopieszczone i oczernione czy może opaćkane oryginalnymi owczymi bobkami spod samiuśkich Tater (najlepsze* są ponoć te od Bachledy-Gąsienicy, choć stara szkoła twierdzi, że bobków Bachledy-Curusia sami czorci nie przebiją, co naukowo potwierdzone).
Bledną jednak te wszystkie przepychanki, bo jak wyczytałem tu i ówdzie, pewien hollywoodzki aktor w być może całkiem uzasadnionym napadzie manii wielkości zabiera się za projektowanie motocykli, które w pewnych kręgach motocyklowego światka nie mogą zostać nazwane inaczej, jak pedalskimi, podobnie jak reflektory w V Stromie od Suzuka. A co, może nie?
W pewną odmianę konsternacji wpędziła mnie wiadomość o dolnośląskim zakończeniu sezonu, podczas którego policjanci mieli zapędzić motocyklistów w sobie znane i miejmy nadzieje niezbyt ustronne miejsce, aby tam zademonstrować zdjęcia z wypadków, w których główną rolę odgrywały pojazdy jednośladowe chłodzone zarówno cieczą, jak i powietrzem…
Uznając to wspólne celebrowanie śmierci za wyjątkowo dziwne, spróbowałem przeanalizować jego genezę, jednak im usilniej pragnąłem dotrzeć do sedna, tym w większe zaplątywałem się absurdy, aby w końcu odstawić rozważania nad tym nekro party na boczne tory.
Z wstydliwą przyjemnością wspomniałem sobie podglądnięte hołupce w MotoGP Japonii i roniąc łzę nad dramatem Lorenzo, musiałem uronić łez dalszych kilka nad jego malezyjską przygodą w deszczu i bić brawo temu „wstrętnemu Pedrosie od Repsolego”**.
Mój Yamah solidaryzujący się z Lorenzo jednostką napędową rozdarł szaty na sposób staroegipski i obsypując bak popiołem zakrzyknął: „biada, tragedia, dramat”, po czym pogodzony z wyrokami toru pozwolił październikowi pędzić dalej przed siebie. Wspólnie jednak obiecaliśmy sobie go przegonić (tzn. październik, nie Lorenzo), co mieszkańcy małopolskich wiosek będą przez całą zimę wspominać nad alkoholem, miejmy nadzieję, rodzimej produkcji.
* Osobiście obklejam bobkami greckich jagniąt z zielonej wyspy Korfu.
** Tak w złości nazwał go mój biedny Yamah.
Komentarze : 11
długodystansowy ----)> Motyw z kłódką bombowy. Może kiedyś spróbuję. Póki co kufer sprawuje się świetnie, mieści 3 do 4 Chińczyków (czasem ich zabieram na autostop) i w ogóle jest gites. Okazyjnie na allegro kupiłem. :-)
EasyXJRider ---)> "Maciek, ja tylko żartowałem"... :-)
@sniadanie. Ha! Dopiero teraz zauważyłem że na Yamahim masz ten sam chiński kufer co ja na Fredzie :) Ma on ogrom zalet. Jest spory. Jak się rozwali to nie szkoda. I da się go otworzyć nawet jak jest zamknięty. Może dlatego poprzedni właściciel wymyślił skobelek na kłódkę do niego:)
->Śniadanie: Chłopo(?)mania, a feeee. Jeżeli już, to babomania! A tak na serio, to ja daleki od światopoglądowo-artystycznego uzasadniania czegokolwiek jestem. Mi o zwykłe chucie, wzbudzane zdrowymi krągłościami niepędzonymi żadną chemią chodziło ;-)
EasyXJRider ----)> A widzisz, co kraj to obyczaj. U nas w Krakowie, w Artystycznej Stolicy Polski :-), chłopomania minęła, jak dobrze pamiętam, 16 marca 1901 wraz z premierą "Wesela". Ale i tak przyznaję Ci rację. :-)
długodystansowy ----)> Ach to tak! Jak oni zapraszają, odmawiasz, sam jednak prosisz. :-) No to przegoń ich po polach raz i drugi. Niech się w terenie również zaczną orientować. Może się przyda podczas obławy za Złym. :-)
dawid etc ----)> Tak, coś słyszałem: legendarne pogawędki w szkołach jazdy. Słynne prelekcje z destrukcją w tle. Organa działają, chęć i wolę wykazują, a tu panie, jeden z drugim nosem kręci.
Twój wkład w temat zimowania motocykla uznaję za wyczerpujący. Ale muszę Cię zmartwić: podobna ta benzyna na wiosnę już nie ta będzie... ha ha! Pozdrawiam Was wszystkich!
Podjarani policjanci demonstrujący mięso na asfalcie - to działa na wyobraźnię. I te wyszukane, celne komentarze. Film mnie puścili na kursie na A. Było zdjęcie nieszczęśnika ze zmiażdżoną czaszką i wypłyniętym mózgiem, a policjant-narrator dowcipnie rzucił coś w rodzaju: aż mu oczy wyszły ze zdziwienia. Nie ma, jak dobre podejście. Olej nowy, jak na centralnej podstawce, olać gumy, bak do pełna, nie przepalać, podłączyć akumulator do inteligentnej ładowarki. Przepraszam, nie chciałem, ale samo wyszło.
@sniadanie. No to będę robił kółka na ostatnim rondzie w kierunku pracy aż do osiągnięcia wymaganego przebiegu:) Powiedziałem że unikam. To nie znaczy że uciekam. Nawet raz jak miałem włamanie to sam ich zaprosiłem do domu. No i uciekanie na sprzęcie który kończy się w okolicach 170kmh nie wydaje się dobrym pomysłem. Chociaż po polu pewnie by mnie nie dogonili :)
Ech, Śniadanie, Śniadanie... Nie zna życia mężczyzna (a i czasem kobieta), co "prozaicznych" gospodyń unika. Bo też bywają pośród nich nieprozaiczne perełki ;-)
EasyXJRider ---)> Powiem Ci, że nie mam nic przeciwko aktorom udzielającym się w nieaktorskich tematach, jednak różnie to im wychodzi. Kto wie, może nas zaskoczy? Wolałbym chyba jednak customy od Dartha Vadera.
Wydaje mi się, że wiem, co mógłbyś napisać podpierając się tezami behawiorystów i pewnie bym się z Tobą - tym razem - zgodził. Mimo to spotkanie, o którym we wpisie przebąknąłem nie przestaje mnie zadziwiać.
No co Ty! Zatrzymywać się przy demonicznych prędkościach dla prozaicznych gospodyń, kiedy poetyckiej Śmierci w oczy patrzyłem! :-)
długodystansowy ---)> To źle. Producenci przecież zaliczają 25-35 km. A jak policja grzecznie Cię zaprosi? Odmawiasz poprzez 200 km/h? Nieładnie, nieładnie. :-)
moto-cenzor ---)> Święte słowa, święte słowa... nie mniej jednak zimowanie motocykla, jaki pierwszy motocykl oraz chińskie sprzęty kontra japońskie to moje ulubione tematy na forach i śledzę je po prostu z wypiekami. A jeśli chodzi o jazdę zimową - jeżdżę do pierwszego śniegu.
Ponownie miło napisane.
A temat zimowania sprzętu, w tym podjęte przez Ciebie wątki oponiarsko-paliwowe to temat-rzeka. I zawsze tam gdzie dwóch motocyklistów, tam trzy opinie w tym temacie. Także nie będę opisywał co robię ze sprzętem a czego nie robię.
Zimą nie jeżdzę. Dlaczego ? To proste. Bo jest zimno. A dodatkowo, najczęściej jest ślisko.
I nie podzielam poglądów tzw. moto-heroes, którzy twierdzą, że nie ma złej pogody, są tylko źle ubrani motocykliści. Gdyby tak było, nie produkowaliby skuterów śnieżnych i grubych futer :)
Ja przepalam i przetaczam 2 do 3 razy dziennie. Około 15-20km żeby opony były dobrze ułożone.
Ciężkie to zimowanie. A z policją staram się nie przebywać w jednym pomieszczeniu/radiowozie :)
No to po kolei:
-Opon nie konserwuję, bo przy moich przebiegach i tak nie wytrzymują więcej, niż 2 sezony.
-Moto przepalam, a jak nie ma śniegu na drodze, to sobie nie odmówię bardziej produktywnego spalania benzyny.
-W związku z takim przepalaniem, benzyna w baku.
-Aktorzy powinni grać, wybitni z czasem mogą reżyserować i pisać scenariusze. A projektować motocykle powinni ludzie do tego przygotowani, żeby nie wyszło z tego OCC... Albo inne Joanna Wanienka Edition...
-Zakończeniem sezonu są dla mnie Moto-Mikołaje, zazwyczaj.
-Mógłbym Ci podać genezę tego celebrowania śmierci, ale musiałbym się znowu podeprzeć tezami behawiorystów z krajów (....itd...). Ale tego nie zrobię.
P.S. Skorzystałeś chociaż z sianka i gościnności którejś z gospodyń?
LwG.
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (80)
- Turystyka (7)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)