28.06.2012 10:33
Lekkość bytu - Yamaha YBR 125 Custom (prezentacja)
Tak różni tacy sami
Przy tworzeniu Customa naczelną ideą było zrobić coś z trwale zakorzenioną na rynku YBR-ką. Tak samo, ale inaczej. Po trwającej z pewnością miesiącami burzy mózgów konstruktorzy z Iwaty postanowili nadać bieg swoim przemyśleniom i przerysować istniejącą już poćpiegę.
I poszły chromy na wydech, lusterka, kierunkowskazy, na boczki à la Virago pod zbiornikiem paliwa. Efekt musiał ich zdecydowanie ośmielić, co skłoniło ich do dalszej customizacji. Siedzenie zostało obniżone o dwadzieścia milimetrów w stosunku do standardowej YBR-ki i inaczej wyprofilowane, a bak również nabrał charakterystycznego, płaczliwego, choć nie nowatorskiego kształtu.
Jedno jest pewne. Gdziekolwiek postawiony Yamah wzbudza należny mu szacunek i podziw. Jest notorycznie głaskany, dotykany i nierzadko zastaję go ze światłami przełączonymi na drogowe, czytelny znak pozostawiony przez niewidzialną rękę najczęściej jakiegoś uświnionego lodem podrostka, którym wszyscy przecież kiedyś byliśmy.Yamah jest po prostu ładny, choć pamiętać należy, że to nie uroda skłania go do ruchu.
Czy ten dźwięk może kłamać?
W Customie wszystko pachnie klasyką. Przyjazna woń starych czasów niezmiennie nazywanych przez nas dobrymi usposabia sentymentalnie. Zmiana nastroju następuje po przekręceniu kluczyka. Charakterystyczne, pięknie brzmiące „ssssss” dostojnie informuje, że układ paliwowy został wyposażony we wtrysk. Obwieszcza nowoczesność kładąc kres nostalgii. Pobudzony do życia silnik półbasowym tonem przemawia, że mutacja jeszcze się nie zakończyła, więcej, nie zakończy się nigdy, że szczeniakiem być fajnie, a wkroczenie w dorosłość, jako czynność przykra i niepożądana, spotka sie ze zdecydowaną odmową gotowego do harców gówniarza.
Letni piecyk
Nie poraża mocą, zwłaszcza przy niskich obrotach, choć przy odpowiednim dokręceniu dynamiczny skok na pierwszym biegu wzbudzić może podziw przechodzącego obok emeryta, który, zanim zapali się zielone, zdąży wspomnieć, że widok Yamahiego przywołuje mu obraz Wuefemki objeżdżanej z kurczowo wczepioną w niego żoną, a następnie sprzedanej po znajomości Stachowi (tzn. Wuefemka, nie żona) z naprzeciwka celem zajęcia się pracą, domem, rodziną i wyczekiwaniem na aktualny stan: bycie słabo przez państwo opłacanym emerytem stojącym pod światłami i wgapiającym się w sprzęt, który Wuefemką w żaden sposób nie jest i nigdy nie będzie, choć jego zawiadowca emerytem kiedyś, niestety, zostanie.
Wysokie obroty, tak, to jego świat. Tutaj ograniczona do 10 koni moc ukazuje się w całej swej okazałości i nawet ekspresowe czy autostradowe przeloty nie wydają się być czymś niedorzecznym. Skrzynia biegów pracuje, zgodnie z marzeniami: precyzyjnie, zmuszając od niechcenia szwajcarskie zegarki do pęknięcia z zazdrości, rozmienienia się na drobne i wylądowania w zapomnianych szufladach cenionych w świecie liczykrupów.
Latawiec
Trasy, paradoksalnie, wywołują u Yamaha szybsze bicie serca. Wysokie obroty świszczą pięknie oznajmiając światu radość i juniorskość. Zakrętom nasz Japończyk kłania się w sposób śmiały i zdecydowany. Mistrzem prostej nigdy nie będzie a i przecież nigdy do takiego tytułu nie aspirował, ale już wyprzedzanie przepisowo sunących tirów oraz zintegrowanych z prędkością patrolową klientów klinik geriatrycznych, którymi, należy to podkreślić, wcześniej czy później jak jeden wszyscy się staniemy, nie nastręcza mu większych problemów. Wysoko umieszczona kierownica wymuszająca idealnie wyprostowaną sylwetkę przydaje prócz szyku także komfortu przy dłuższych przelotach. O tylnim zawieszeniu wyposażonym w pięciostopniową regulację i teleskopowym przodzie można powiedzieć jedno – co mają wybierać, wybierają. I robią to dobrze.
"Boys Are Back In Town"
Po mieście wyczyniałem Yamahem najróżniejsze hołupce mieszczące się w granicach obowiązującego w tych szerokościach geograficznych kodeksu drogowego. Daleki jestem od manewrowania wśród kamienic i bloków w sposób ugruntowujący kierowców samochodów w nie podlegającym reformom przekonaniu, że większość motocyklistów, o ile nie wszyscy, zachowują się jak tańczący nad jakimś hiperwąwozem linoskoczek posiadający za jedyne zabezpieczenie wyłącznie własną odwagę, bo widownia z pewnością zostawiła ją w waldkowym lombardzie. Zresztą, co tu więcej o betonie? Wystarczy zerknąć na sylwetkę Customa, aby wiedzieć, że Yamah w swojej gówniarskiej zgrabności wdzięczy się do miasta, to nie pozostając dłużne, oferuje mu siebie, a ten skośnooki Junior lata sobie po nim z gracją i finezją Natalii Portman z Czarnego Łabędzia Aronofskiego.
Ecce homo! Eco moto!
W czasach, gdy świat pozbył się takich tytanów złóż jak legendarny pułkownik Muamar al-Kadafi, autor wiekopomnego stwierdzenia "Kobieta też jest człowiekiem" zawartego w Zielonej Książce jego autorstwa czy wciąż w pewnych kręgach opłakiwany Saddam Husajn nie doceniający za życia Kurdów, tak jak by tego oczekiwali, a kryzys finansowy pogrążą kolejne kraje w atmosferze niesprzyjającej niedzielnym grillom, Yamah pruje beztrosko przed siebie, stacje benzynowe przy swoim stosunkowo mało pojemnym, dwunastolitrwoym baku, odwiedzając rzadko i niechętnie. Tak, jedną z jego największych zalet jest ekonomia. Po ośmiolitrowym wlewie paliwa Custom przejechał niemalże czterysta kilometrów (389) w cyklu mieszanym, co wydaje się osiągnięciem godnym championa.
"Zawsze tam gdzie Ty"
Jeśli lubisz chłonąć świat przez pryzmat podróżnej siedemdziesiątko-dziewięćdziesiątki, w kieszeni siedzi ci wąż lub małżonka(ek), Yamah wielokrotnie rozświetli ci twarz księżycowym grymasem, a świat, ten reprezentowany przez wiecznie z „czegóś” niezadowolonego szefa domagającego się wyników, wampirycznych współpracowników zgarniających ci premię z przed nosa i posiadających wyższe słupki podczas cotygodniowych podsumowań, wyda ci się ciągiem logicznie skonstruowanych zależności, wśród których naczelną będzie ta jedna: ty będziesz zależał od Yamaha, on od ciebie i w tej napawającej pierwotną radością symbiozie żaden horyzont nie wyda się zbyt odległym, aby odważyć się po niego sięgnąć.
Komentarze : 12
Brakuje w tym artykule rzeczowej informacji, pisał go chyba bajkopisarz fantasta.
Loxley ---)> Szczerze mówiąc niewiele znam się na mechanice motocyklowej, dlatego też czegoś Ci w tym wpisie musiało brakować.
Miło się czytało, ale poprawność językowa w niektórych miejscach powala na kolana. Nie zmienia to faktu, że opis motocykla jest fantastyczny. Trochę brakowało mi tutaj szczegółowych inżynierskich zagadnień.
Tomek Ybr ---)> W 100% racja. YBR to sprzęt niemalże bezobsługowy, co potwierdzają liczne internetowe opinie (nie tylko polskie). Mam nadzieję, że tak pozostanie. Pozdrawiam!
Fajny sprzęt. Pozdrawiam. Ybr jest niezawodna, wiem coś o tym ;)
Bardzo ładny opis, nawet nie patrząc na wartość merytoryczną, ale kompozycję i styl. Podoba mi się utrzymanie go w konwencji artykułu ;)
dominiks1980 ---)> Dzięki!
Mikkagie ---)> No, nie postawiłbym Yamaha ponad wszystkim, choć dla mnie wszystkim jest. Po prostu go uwielbiam, a przed Banditem chylę czoła w każdej jego wersji pojemnościowej. Od znajomych złego słowa o nim nie usłyszałem.
,., ---> w 100% się z Tobą zgadzam. Z wiatrem czasem ciężko się walczy, ale cóż, trzeba z tym żyć. Znalazłem kiedyś na YT film, na którym koleś jechał Customem 135. Mi dobija do 100 bez problemu, ale potem coś nie tak. Najprawdopodobniej - jako, że jest to wersja niemiecka - jest zablokowany (Euro 3). Jeszcze z tym nie walczyłem. Pozdrawiam także!
Miałem nówkę YBR 125 w wersji standard, kupno w 2007 r., pierwsza partia w kraju. Ogólnie mówiąc fajny motocykl, bo i ładny i tani i lekki i bezawaryjny i ma ładny dźwięk i jest ekonomiczny i prosty. No i markowy :) I gdyby nie wzrost apetytu na coś szybszego i większego to pewnie miałbym go do dziś. Jednak jego moc 10 KM, osiągi ograniczone do 100 km/h (z wiatrem 110) i niska waga (tu wada: bardzo wrażliwy na boczne podmuchy wiatru i wiatr czołowy) spowodowały po 2 latach jazdy na nim lekką flustrację i irytację, szczególnie przy wyprzedzaniu pojazdów trochę szybszych od ciągnika. Także polecam na pierwsze moto albo na moto do jazdy miejskiej ale jeśli już dla turysty to bardzo cierpliwego (prędkośc podróżna 70-80 km/h). Wersja custom bardzo ładna. Pozdrawiam.
Tak jak dominiks1980 napisał: świetny opis SWOJEJ zabawki. Trochę szowinistyczny :P ale przyjemnie się to czyta. Ja bym swojego Bandziora raczej nie postawił ponad wszystkim co jeździ, a tu - proszę. Yamah rządzi niczym pewien naród w starogermańskim hymnie ;)
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (80)
- Turystyka (7)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)