Najnowsze komentarze
Junak M16 to nie Malibu, tylko Day...
beniamin82 do: Ctrl c + ctrl v, bitch!
Zrobiłem na chińskich jednośladach...
sniadanie --------> Nie, nie ma...
EasyXJRider ----)> Wolałbym napisa...
Przymierzasz się może do napisania...
Więcej komentarzy
Moje linki

26.06.2012 17:06

Deszczowy szlif

To był niezapomniany wypad. Zawoja. Babiogórski Park Narodowy. Wchód na Babią Górę. Kaszanka z ziemniakami i smażoną kapustą w schronisku na Markowych Szczawinach. Pustka pola namiotowego. Campingowa samotność. Wieczorne ognisko w towarzystwie zakupionej w sklepie kiełbasy, niebieskiego namiotu i tej niezłomnej pewności, że cisza, do której czasem tak tęskno, cisza obca wielkim miastom sprzyja nie tylko istotniejszym rozważaniom, ale także skutecznie resorbuje to, co miejski beton wydobywa na powierzchnię zdarzeń z niesłabnącą mocą: hałas ze wszystkimi jego konsekwencjami. I nic, że w nocy namiot wraz ze śpiworem za sprawą lejącej się z nieba wody, o której jeszcze powie się tu kilka słów, przemienił się w środowisko wrogie istocie poruszającej się w pozyzji pionowej. Pies chyba także nie byłby zadowolony.

Polegliśmy z Yamahem w drodze powrotnej. Parking Biedronki, tej samej, która radośnie nawoływała do kibicowania biało-czerwonym, wypluł dwadzieścia metrów przed nami samochód, którego marki nie udało mi sie zarejestrować, ani przed, ani w trakcie, ani tym bardziej po. To klasyczne wymuszające pierwszeństwo splunięcie być może skończyłoby się inaczej, gdyby świat nie był reprezentowany przez:

a) 10 km za Wadowicami

b) opady atmosferyczne przemianowujące asfalt w środowisko niesprzyjające użytkownikom ruchu drogowego konsumujących kilometry z perspektywy motocyklowego siedzenia.

Po gwałtownym hamowaniu przy prędkości 70 km/h zgodnej z mową znaku drogowego fizyka musiała zadziałać. I zadziałała. Nawet na mnie, aż nie mogłem w to uwierzyć, na mnie, w odblaskowej kamizelce i w białym kasku, który zawsze zwykł jeździć ostrożnie, z pełną koncentracją i w jakimś idiotycznym przekonaniu nieobcym chyba wszystkim motocyklistom, że incydenty drogowe, jakkolwiek obecne w szerokim świecie, nie dotyczą mojej osoby.

I już sunąłem po asfalcie, a za mną naprawdę wierny Yamah chyba nawet szczęśliwy, że trafiła mu się taka gratka. Parliśmy tak przez siebie jakieś pięć do siedmiu metrów w czynności tej idealnie zsynchronizowani, jakby złączeni jednym celem. I dopiero na finiszu tego radosnego asfaltowego pochodu moje ciało zapragnęło dostarczyć rozrywki kierowcom i fiknęło trzy do czterech koziołków, jednak samotne były to fiknięcie, bo wierny towarzysz podróży brykać ze mną nie chciał.  Aż w końcu razem zatrzymaliśmy się w miejscu. Bok w bok. Ja i sprytny skośnooki gówniarz. Po w miarę szybkim stanięciu na nogi zorientowałem się, że sprawca naszego naziemnego rajdu dał porwać się strugom deszczu w nim upatrując schronienia przed konsekwencjami. Biedny Yamah też zdążył to odnotować, o czym poinformował mnie po sprowadzeniu go do pionu (przy pomocy bardzo miłego pana) przez odmowę dalszego działania. Odpalił jednak w końcu i ruszyliśmy w ostatnie 40 km do domu z lekko skrzywioną kierownicą dziś już na warstacie wyprostowaną. 

Yamah przeżył indycent w stanie niemal nienaruszonym. Impet upadku z dumą przyjęły na siebie sakwy wypełnione namiotem, śpiworem i materacem. Leciutkie zarysowania na przednim błotniku, lewym lusterku i kufrze będą już zawsze skłaniać mnie do refleksji. I tylko smutek jakiś mnie bierze, ten z tych łączących się z irytacją, że sprawca tego zamieszania... a zresztą. Kolano tylko pobolewa, choć gdybym miał ochraniacze, może nie musiałbym tego odnotowywać. Te w kurtce świetnie zdały egzamin.    

Komentarze : 10
2012-06-29 10:29:36 sniadanie

EasyXJRider ---)> Miłość od pierwszego wejrzenia potrafi wytrącić z posad.

2012-06-28 22:31:58 EasyXJRider

->śniadanie: problemem nie była masa Ciuchci, tylko masa fiesty, której kierowca uległ urokowi zadupka xjr-y i w nim zaparkował.

2012-06-27 23:55:39 Piotr84

Yamahem Fz6 "El Zdzira" :D zacna maszyna jak to każdy yamah :)

2012-06-27 15:16:14 sniadanie

S-Fighter ---)> Twój komentarz wprawił mnie w lepszy humor. Myślę, że możesz mieć sporo racji.
Dominiks1980 ---)> Najważniejsze, że ból kolana ustępuje. Kupiona na Słowacji końska maść daje radę. Podejrzewałem walnięcie wiązadła - niesłusznie.
EasyXJRider ---)> Może dlatego, że masz cięższy motocykl? I jakaś to wszystko mocniej zadziałało?
Długodystansowy ---)> Współczuję.
Mikkagie ---)> No żesz właśnie.
Piotr84 ---)> Jakim Yamahem?

2012-06-27 12:47:04 Piotr84

niezły opis wypadku: D jak Jan Kochanowski by to napisał:P też ganiam yamahą :D

2012-06-26 20:47:54 EasyXJRider

Ech, z Ciuchcią nie było tak bezproblemowo. Ja miałem pełną zbroję pod kurtką, nakolanniki, osłony biodrowe i kości ogonowej wszyte w spodnie. Zbroja, kurtka, spodnie, buty i nakolanniki (lewa strona) do wymiany...

2012-06-26 20:30:12 dominiks1980

Niestety żaden/na z nas nie zna dnia, ani godziny, takiego incydentu. Na szczęście skończyło się na siniakach.

2012-06-26 18:18:54 długodystansowy

Ja już 2 razy leżałem na lewym ramieniu w tym roku. I sam się dziwię jak nie wiele się motocyklowi stało. U mnie kurtka też zdała egzamin, a ochraniaczy na kolana w obu przypadkach nie założyłem:)

2012-06-26 18:08:05 S-Figter

To na pewno był matiz, z chorągiewką w każdym oknie i skarpetami na lusterkach!

2012-06-26 17:55:30 Mikkagie

No żesz... Szczęście w nieszczęściu, że tylko drobne uszkodzenia Ciebie i Yamaha :) Tak poza tym stwierdziłbym, że opowieść świetnie napisana, ale teraz... No szkoda strasznie.

  • Dodaj komentarz