16.07.2012 08:41
Dwukołowa bitwa
Po zrobieniu zakupów w jednej z galerii handlowych Królewskiego Stołecznego Miasta Krakowa zadowolony, choć też – ze względu na biometeorologiczną niekorzystność – niezadowolony, przekręciłem kluczyk w stacyjce i zapłonem przywołałem Yamaha do życia.
Jedynka i… silnik zamarł. Drugi raz, to samo. Trzeci, czwarty, piąty! Katastrofa! Z niepokojem rozejrzałem się dookoła. W tym miejscu i o tej porze zazwyczaj parkował właściciel Pan-Europeana od Hondiego. A jak przyjdzie i mnie w takim stanie... zastanie? Co wtedy? Jakim oszustwem go poczęstuję? Którą kłamliwą wersją mu w twarz rzucę? Przecież na Yamahu bezawaryjnym siedzę! Nic tam. Na razie nie ma go jednak. Uspokoiłem się. Przymknąłem oczy. Poszukałem odpowiedzi.
W 1280 r.p.n.e. (historycy podają różne daty) u stóp warownego miasta Kadesz (akcent na drugą sylabę) rozegrała się bitwa pomiędzy wojskami egipskimi reprezentowanymi przez dywizje Amon, Ra, Ptah i Set dowodzonymi przez Ramzesa II, a słynącymi z wojowniczości i okrucieństwa Hetytami prowadzonymi przez Muwatallisa II. Zanim jednak do niej doszło Pan Obu Ziem został podstępnie zdezinformowany kilkanaście kilometrów od Kadesz przez dwóch Beduinów będących w istocie hetyckimi szpiegami. Ci dwaj bandyci gotowi ofiarować swe usługi każdemu, kto więcej zapłaci, na co dzień rabujący karawany i bezlitośnie ścigani przez egipską policję pustynną swymi kłamliwymi językami przekonali faraona, że hetycka armia znajduje się w Aleppo, ponad 200 km na północ od miejsca, gdzie rozstrzygnąć się miały losy bitwy.
Niepomny zagrożenia Ramzes ruszył na otoczone murami miasto licząc, że zdobędzie je przed przybyciem wroga z zamiarem późniejszego wykorzystania go, jako bazy do dalszych wypadów. I stało się: hetyckie rydwany – w przeciwieństwie do egipskich bardziej masywne, z inaczej rozstawionym środkiem ciężkości, mniej zwrotne i wolniejsze, ale za to obsadzone przez trzech, a nie dwóch wojowników – pojawiły się znikąd rozbijając w pył przygotowującą obozowisko dywizję Ra. Na ten widok elitarna dywizja Amon postanowiła zobaczyć czy w pobliskim lesie nie rosną może grzyby… Dywizje Ptah i Set rozciągały się na długości kilkunastu kilometrów. Pachniało klęską.
Co zrobił Ramzes II pod Kadesz, kiedy wydawało się, że wszystko zawiodło?
Król-Sokół, Byk Potężny, Ukochany przez Prawdę, Należący do Dwóch Bogiń, Obrońca Egiptu, Który Powściąga Moc Obu Krajów, Złoty Horus, Bogaty w Lata, Wielki Zwycięstwami, Król Górnego i Dolnego Egiptu, User-Maat-Re, Syn Re, Ramzes II, ukochany przez Amona dosiadł rydwanu powożonego przez dwa konie i jak podniośle uzurpuje Jacq Christian w powieści Bitwa pod Kadesz wchodzącej w skład pięcioksięgu Ramzes w towarzystwie swojego lwa uratowanego przed laty od śmierci na nubijskiej pustyni, otoczony światłością zesłaną przez samego Amona rzucił się na przerażonych Hetytów i początkowo w pojedynkę, później wsparty dywizją Ptah, odmienił losy bitwy*.
Co zrobiłem ja pod galerią handlową w Królewskim Stołecznym Mieście Krakowie tocząc nierówną walkę z buntującą się techniką? Podniosłem w końcu boczną stopkę skutecznie odcinającą zapłon po wrzuceniu biegu. Jakże się wydarł się na mnie mój wierny Yamah! Patrz coś narobił! Żeby z miejsca ruszyć nie potrafić to już trzeba być... to już trzeba... i słów mu zabrakło, a skoro słów nie miał, to śmiechem wybuchnął jednoznacznie skierowanym w tępawego jeźdźca, który... a zresztą. Niech się śmieje! A dlaczegoś ty mi nie dopomógł, dopytałem? U nas w Iwacie, odpowiedział ze starojapońską dumą, mawiają: jiko – no hombun – o mamore (czyń zawsze to, czego wymagają twoi zwierzchnicy).
I ruszyliśmy przed siebie. Już pogodzeni. Zjednoczeni celem i w celu. A ten sprytny gówniarz od razu zaczął te swoje sprośne piosenki wyśpiewywać, marząc chyba o tej całej Suzuce…
* "Promień świetlny otoczył faraona i jego ciało zalśniło jak złoto w blasku słońca. I oto Ramzes, syn Re, zyskał moc dziennej gwiazdy. Rzucił się na osłupiałe szeregi wroga. Nie był już pokonanym, samotnym wodzem, który rusza do ostatniego boju, lecz obdarzonym nadludzką siłą królem, którego ramię nie wie, co to zmęczenie, był niszczycielskim płomieniem, roziskrzoną gwiazdą, gwałtownym wichrem, dzikim bykiem o ostrych rogach, sokołem z wysuniętymi szponami gotowym rozszarpać na strzępy każdego, kto spróbuje stanąć mu na drodze. Ramzes wypuszczał strzałę za strzałą, zabijając woźniców hetyckich rydwanów. Cugle poluźniały się, konie stawały dęba i wpadały na siebie nawzajem. Rydwany przewracały się, tworząc bezładną gmatwaninę.
Zabijaka, nubijski lew, siał wokół siebie śmierć. Trzystukilogramowe cielsko spadało na wrogów, lew rozdzierał ich ciała pazurami, zatapiał w karkach i głowach swoje dziesięciocentymetrowe kły. Wspaniała grzywa chwiała się niby płomień, łapy zadawały na prawo i lewo potężne i dokładnie wymierzone uderzenia. Dzięki Ramzesowi i Zabijace natarcie załamało się, linie nieprzyjacielskie pękły", Jacq Christian – Ramzes, Cz. III – Bitwa pod Kadesz.
Komentarze : 8
Nigdy takiego czujnika nie miałem i się nauczyłem. Ponadto traktuję boczną jak dodatkową, zwyczajowo stawiam na centralnej. Kiedyś w MZ był dobry patent z samoskładaniem bocznej. Najlepsze rozwiązanie.
zr7s ---)> Ano właśnie: niby banał, a postraszyć może.
Bogo ---)> Życzę Ci, żeby ten odruch machania nigdy Cię nie opuszczał.
klurik ---)> Najmilej byłoby liznąć Egipt w rzeczywistości. I na to przyjdzie pewnie kiedyś czas. A proszę: to Ci jeszcze sprzęt komunikaty wydaje. Bezpiecznie.
dominiks1980 ---)> Pewnie, że powinno, ale - jak dopisał również zr7s - nie zawsze jest. Umysł nie każdego dnia lata na najwyższych obrotach.
Na szczęście w mojej cebulce jest odpowiednia kontrolka :) Ale i tak gdy zgaśnie moto po wbiciu biegu, powinno to być od razu kojarzone z rozłożoną stopką. Problem pojawia się gdy stopka jest już złożona ;)
Bogo (cpi.shs.net.pl) --> pozbyłeś się stopki, czy czujnika jej rozłożenia ? Jeżeli czujnika, to obyś pewnego dnia nie pożałował tego przy skręcie w lewo ;)
To miło liznąć trochę Egiptu przy okazji niezłożonej kosy.
Dajna niestety nie pozostawia miejsca na głębsze rozważania. Pochądząc z kraju hamburgerów przemawia językiem prostym, wyświetlając z pretensją "Sidestand".
Zgadłem zanim doczytałem :) Klasyka, która sprawiła, że pozbyłem się tego przeklętego wynalazku. Teraz za to mam dziwny odruch kilkukrotnego machania nogą przed każdym startem z miejsca.
sam niedawno mialem podobna sytuacje,rowniez probowalem ruszys jakies piec razy,przerazony ,ze cos juz sie zepsulo i zrezygnowany nieudanym startem spuscilem glowe w dol,a tam,na dole,znalazlem rozwiazanie mojego problemu,boczna stopka:)
Mikkagie - proste przecież! Choć torowy przypadek, który cytujesz sugeruje, że niektórym w pewnych sytuacjach trzecie koło by nie zaszkodziło. :-)
Dwa koła, kilka koni i każda bitwa wygrana ;)
A propos kosy, jest gdzieś filmik, na którym gościu startuje na torze na motocyklu z odłączonym czujnikiem. Nie miał dzięki temu problemu z ruszeniem, ale... pierwszy zakręt w lewo, złożenie i... :D
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (80)
- Turystyka (7)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)