18.07.2012 09:06
Woda w branżę (marząc o południu).
Chciałbym tylko słońca.
Tak właśnie sobie pomyślałem, kiedy obok mnie przemknął samochód nieznanej mi marki (nie znam się na czterokołowcach i nimi nie jeżdżę przez brak posiadania odpowiedniej kategorii) z tajemniczym zestawem w środku skutecznie odgrodzonym od parszywej w istocie rzeczywistości przyciemnionymi szybami. Tuż za nim pomknął śmig (nawet nie odnotowałem marki) z dziwnym typem na siodle wyginającym kulasy na boki (omal mnie girą nie walnął podczas wymijania). I nawet szaroburosinemu niebu zebrało się na wymioty. Nastał kolejny lipcowy, przecinany opadami i opadzikami dzień.
Cieszy rozkwit rodzimej myśli technicznej przynoszącej nowej miejsca pracy i sny o potędze, a nawet międzynarodowym dominacie, cmoknąłem z podziwem, przypominając sobie o istnieniu komputerów motocyklowych reklamowanych na stronie Ścigacza. W nieczytanym przeze mnie artykule sponsorowanym zawarto z pewnością szereg interesujących informacji o magicznych właściwościach gadżetu„dbającego o komfort i podnoszącego poczucie spełnienia”. Wprawią w zdumienie nabywców jego „zwiększające bezpieczeństwo jazdy” możliwości. Pomiar temperatury powietrza, kierowcy, kur niosek (opcja dostępna tylko we wschodnich częściach kraju), wbudowany alkomat odcinający zapłon spromilowanemu, wskaźnik niezapiętego biegu, najświeższe wiadomości ze świata i z poza jego granic, przepowiednie astrologów wg starorzymskich recept, wyniki Lotto, sugerowane typy w zakładach bukmacherskich i wiele innych – to wszystko w jednym, „niewielkim urządzeniu oferowanym w pakiecie z dwumiesięcznym abonamentem na telewizję cyfrową i dwudziestoprocentowym rabatem na sushi u Hrabiego oraz czterdziestoprocentowym na stymulowane deja vu najpiękniejszych chwil życia w legendarnym Gabinecie Odnowy dr Pasikonika ”.
Przyglądam się białym, klasycznym do bólu zegarom mojego Yamaha. Gdzie niby miałbym tą zdradzającą wszystkie cuda świata elektronikę upchnąć? Ja nawet nawigacją się brzydzę w kierownicę ingerować, choć dla wygody własnej, niech mnie, w dalszą trasę ją wepnę, skoro już posiadam.
I już pada. I będzie padać. Ciurka z nieba woda podcinając branży skrzydła. Wyniki spadają. Umierają sprzęty w Niemczech, Włoszech i Francji. Wiadomo, boi się handlarz niepogody. Prezesi wielkich firm ukradkiem odwiedzają kardiologów. Waleriana nie zawsze daje radę. A tu dalej pada i przestać nie zamierza. I nic nie chce zejść, nawet bestsellery. Grają w telefoniczne gierki podnudzeni mechanicy. Marzą o możliwościach. Żeby tak choć łańcuch! O kapitalnym silnika nawet nie przebąkną. Porywają trąby powietrzne, co słabsze jednostki niechybnie wróżąc koniec cywilizacji, a przynajmniej zmierzch pewnej epoki. Szkoda, że nie gigantów.
Mam dość. A także prawie.
Zniesmaczony ostatnimi dniami niesłonecznego lata i przerażony długoterminowymi prognozami wróżącymi kratkę do końca lipca, świszczę po mieście Yamahem marząc o południu. Mijam panią na Virago. Yamah już pogwizduje w jej kierunku. Piękne są obie i to choć na chwilę łagodzi ściekającą z nieba wodę.
Komentarze : 6
Pogoda to ważny czynnik, jeździć w deszczu można, owszem, ale nie da się za bardzo chłonąć tego co nas otacza, jest brzydko, często zimno i niezbyt bezpiecznie. Jestem teraz skazany na moto jak ten listonosz i do pracy sobie pyrkam, ale w "kontemplacyjną" trasę się nie wybiorę.
Zmieniłem plany wyjazdowe na ten weekend ze względu m.in. na pogodę. Trasę sieknę, ale nie tam gdzie planowałem wstępnie.
Przewija się to tu, to ówdzie ;) "Nic śmiesznego", Marek Kondrat w roli drugoplanowej.
Przykro mi, nic z literatury pięknej ;)
Naprawdę żal mi jest tej być może najbardziej specyficznej na świecie, jednośladowej branży. Pamiętam deszczowy lipiec ubiegłego roku. Statystyki fatalne. Pustki w garażach znajomych mechaników. Sprzęty stały, czekając na litościwych nabywców. Latał tylko pan listonosz, ale i on się w końcu poddał. A to przecież czas, kiedy pieniądz powinien krążyć w obiegu, zasilać i napełniać, obiecywać w miarę bezpieczną jesień i zimę. Mam nadzieję, że prędko się to zmieni.
Mikkagie ---)> Nie znoszę utyskiwać i zazwyczaj wolę się zachwycać i nie popełniać malkontenckich wpisów, ale czasem coś we mnie pęka. Uwielbiając upały modliłem się do Boga Ra o słońce. A co to za klasyka przytaczasz?
klurik ---)> Na szczęście zmieniające się z godziny na godzinę prognozy długoterminowe napawają póki co większym optymizmem. Ale "hurra" nie krzyczę.
easyxjrider - Dziadek Gix, jak sam napisałeś, niejednego młodziaka by przeskoczył. Widzę, że blisko natury żyjesz - lipy, świerki. Też bym tak chciał, a nie w wielkiej płycie.
Ano, strasznie mokro... Mszyca na żywopłocie, ochojnik (też mszyca) na świerkach, jakieś grzybowe ma lipach - niedługo na opryski będę wydawać więcej niz na paliwo do DziadkaGixa - a ten potrafi wypić, choć w mokrym jakby mniej (ręka lżejsza)...
Sine, srebrne, stalowe. Takie kumulochmurusy widzę za oknem, a nie jest to zachęcający widok. Gromadzą się one nad nami, naszym krajem, całą Europą. Wolę błękit. Dajna też.
A jeśli chodzi o pogodę, to też w kratkę.
Zaiste wegetacja roślinna rozkwitła w tym roku nadzwyczaj bujnie - chciałoby się powiedzieć cytując klasyka. Ale wegetacja wegetacją, a niebo podlewa nazbyt obficie.
Założę się, że miesiąc temu wiele osób wściekało się na pogodę, złorzecząc palącemu słońcu. A że naród polski ukochany przez Boga, to teraz mamy ;)
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (80)
- Turystyka (7)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)