24.06.2013 07:34
Chińska myśl techniczna kontra polski "mechanik"
Wydawało mi się jednak, że potrafię wykonać proste czynności nawet w tworze tak dla mnie skomplikowanym, jak jednoślad napędzany siłą w tajemniczy sposób generowanych koni mechanicznych. O, ja nieszczęsny…
Ten drobny oświetleniowy epizodzik rozpoczął się tydzień wcześniej, kiedy zostałem zmuszony do wymiany żarówki w przedniej lampie, choć wolałbym w tylnej, gdyż jest to zdecydowanie bardziej przejrzyste. W cenie 10 złotych polskich nabyłem produkt chiński, co wprawiło mnie w niejaką zadumę. Przecież kiedyś, pamiętam to bardzo dobrze, żarówki były polskie i tylko polskie i lud umiał z tym żyć, a Klubowe smakowały przednio zwłaszcza, jeśli pochodziły z Krakowa. Produkt radomski paliło się w ostateczności…
Nie wiem dlaczego, ale w okolicach lampy, gdzie – jak sądzę – wszystko powinno być uproszczone, ktoś postanowił sprawy centralnie zagmatwać, aby utrudnić i tak już utrudnione życie komuś takiemu, jak ja. Nie przejąłem się jednak zbytnio tym spostrzeżeniem i dokonałem dzieła. Wszystko wyglądało w porządku, ale proszę pamiętać o tym, że ocena ta została wydana przez technicznego laika, żeby nie powiedzieć: ignoranta.
Dwa dni przed ostatnim wyskokiem do Ustronia światło mijania zgasło przy jednoczesnym zapaleniu się niebieskiej diody sygnalizującej uruchomienie światła długiego. Nie potrafiłem nic z tym zrobić, więc kupiłem kolejną żarówkę, tym razem za złotych 14, a wąż w mojej kiszeni posypywał sobie głowę popiołem i syczał żałobnie. Okazało się, że 4 złote różnicy w cenie zrobiły swoje.
Podczas powrotu z gór, mniej więcej na wysokości Andrychowa, okazało się, że światła mijania – pozwolę posłużyć się takim sformułowaniem – nie przyjęły do wiadomości obowiązującego w naszym kraju prawa klarownie podkreślającego zasadność ich używania także w dzień.
Po zajrzeniu do środka okazało się, że najwyraźniej coś nie styka, choć wolałem, żeby było inaczej. Docisnąłem żarówkę tak, że jej koniec zetknął się z tym czymś, z czym powinien, ale nie wiem, jak to nazwać, jednak po zapuszczeniu silnika w lampie dalej panowała ciemność rozświetlana jedynie światłem pozycyjnym, które mogłoby nie zadowolić przedstawicieli organów, gdyby zachciało im się ze mną porozmawiać.
Zmuszony do zabawy w druciarza wetknąłem ułamaną zapałkę między żarówkę, a to tajemnicze coś, w co się żarówkę wpycha i dumny ze swojej pomysłowości przepaliłem ją potwornymi truciznami zawartymi w sprzedawanej legalnie używce. Ruszyłem dalej męcząc się z zagadką: dlaczego żarówka nie chce ciasno zainstalować się w tym czymś, w czym powinna, mimo iż wcześniej nie było z tym problemów. Jak się okazało moje druciarstwo nie wystarczyło na długo, bo wczoraj pod garażem stwierdziłem nawrót choroby.
W środę Yamah idzie na przegląd i sprawy się wyjaśnią. Na razie wsłuchuję się w burzę, zastanawiam się, dlaczego świeżo założone w aparacie fotograficznym baterie już się wyeksploatowały, mimo iż zrobiłem przy ich pomocy zaledwie dwa zdjęcia i – wiedząc doskonale, co czuł Bilbo Baggins dołączając do barwnej ekipy Thorina Dębowej Tarczy – powoli zaczynam pojmować sens pytania zadanego przez niego Gandalfowi oraz udzielonej mu przez czarodzieja odpowiedzi:
„- Możesz obiecać, że wrócę?
- Nie. Ale nawet, jeśli wrócisz, nie będziesz już taki sam”.
Komentarze : 5
Czupryn ---)> Przepraszam, że odzywam się teraz, ale wcześniej nie mogłem, bo mnie nie było. :-)
Jak się zaaklimatyzuję, co po wczorajszym powrocie, przychodzi mi z trudem, możemy się spotkać i pogadać, jasne. Zmówimy się niebawem.
Widzę, że kolega również z krakowskiego podwórka. Może jakieś piwko po powrocie z Ziemi Świętej? :)
W Gixie nie ma kłopotu z żarówkami. Schody się zaczynają jak chce się założyć taki gumowy wihajster mający za zadanie uszczelnić gniazdo żarówki na kloszu... Co ja się naurwowałem!
Och, jak to dobrze, że nie mam prawa jazdy na samochód i nie muszę użerać się z jeszcze poważniejszymi problemami. Z pewnością, aby to przeżyć, musiałbym pić więcej piwa, a to też kosztuje.
Cieszę się, że mogłem Ci podpowiedzieć, ile zaoszczędziłeś jednostek monetarnych obowiązujących w tym kraju. :-)
Miałem YBR-kę kilka lat, pod koniec tego okresu też przepaliła mi się przednia żarówka. Jednak po radosnym stwierdzeniu, że jest dwuwłóknowa, a drugie włókno pali się nadwyraz ładnie, co według zbioru przepisów, zwanych kodeksem drogowym, oznacza światła drogowe ("długie"), postanowiłem nie tracić energii na zbędne grzebanie i wydawanie pieniędzy na nową żarówkę (teraz, dzięki Śniadaniu wiem ile kasy zaoszczędziłem, haha), tylko przełączyłem odpowiedni guzicznek i było cool. Policja nigdy jakoś mnie nie zaczepiła z tego powodu a ja byłem bardziej widoczny na szosie niż zwykle - co w sumie wyszło na plus :)
Malkontentów od razu uprzedzę - o żadnym oślepianiu za dnia nie było mowy, przecież to tylko jeden mały reflektorek motocyklowy. A po nocy nie jeździłem.
Ogólnie kwestia wymiany żarówek w coraz nowocześniejszych pojazdach (szczególnie samochodach) zaczyna urastać do operacji co najmniej porównywalnej z wymianą rozrządu. Niektóre modele aut wymagają wizyty w serwisie. O tempora ! O mores !
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (80)
- Turystyka (7)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)