25.11.2013 08:02
Śmierć i dziewczyna
Zawsze, kiedy wspominam ten film i naprawdę
fantastyczną kreację Sigourney Weaver na myśl przychodzi mi
dziewczyna na motocyklu, mimo iż w Śmierć i dziewczyna nie jeździ
się żadnym sprzętem nawet w domyśle. To robi Wolverine podczas
swojego japońskiego wypadu, co można było zobaczyć kilka miesięcy
temu w kinach. Ale póki co mniejsza z nim. Chodzi mi o coś innego: o determinację, a tej
właśnie w filmie Polańskiego, o którym przebąknąłem nie
brakuje, determinację, która sprawia, że co ma być,
będzie, a co stać się nie powinno, nigdy się nie stanie.
Dziewczyny jeżdżą, fakt nie podlegający
dyskusji: widzę je często i sprawia mi od radość, bo tak się
składa, że dziewczyny mają to do siebie, że generalnie zawsze
ładniej wyglądają od niemal wszystkich mężczyzn oprócz
Davida Beckhama, który w kompleksy wpędził już swoją
biedną żonę, Wiktorię z domu Spice Girl. Ostatnio - pod wpływem wspomnienia
przytoczonego filmu - przypomniała mi się opowieść mojego
kursowego instruktora. Traktowała o niezwykle sympatycznej
dziewczynie marzącej o motocyklowych podróżach. Kruche
było to istnienie, po dziewczęcemu drobniutkie, ale po swojemu
uparte i gotowe, aby stanąć twarzą w twarz z 22 koniami
mechanicznymi CBF 250 od Hondiego. Wszystko szło dobrze, uśmiechnięta dziewuszka
kręciła ósemki, ptaki treliły i moliły, a w jej
główce rodziły się marzenia o dalekich wojażach,
cudownych, ciągnących się w nieskończoność serpentynach, o magii
długich dystansów. Wszystko się zmieniło, kiedy bardzo
sympatyczna dziewczynka wywróciła się na placu i siłując
się ze 140 kg CBF 250 chronionymi przez gmole stwierdziła, że nie
dla niej to wszystko: i te ósemki, i ten plac i te
podróże dalekie i bliskie. Zrezygnowała ze łzami w oczach.
Ktoś mógłby powiedzieć: selekcja
naturalna i z pewnością miałby rację. Ja ująłbym to jednak
inaczej wyznając na początku, że dziewczynki było mi bardzo żal,
bo zdaję sobie sprawę, że ciężko się traci marzenia, które
miesiącami stawiało się w labiryntach umysłu. Ta dziewczynka nie
przegrała wcale ze 140 kg i z drobnym dreszczykiem wywołanym - z
tego co mi wiadomo - niegroźną glebą przy niewielkiej prędkości.
Przegrała ewakuując się poza pole, gdzie manewr jej woli był
możliwy do przeprowadzenia: na tyły frontu, skąd pierzchnąć jest
o wiele prościej i jakoś tak mniej wstyd samemu przed sobą.
Przegrała nie dlatego, że jej ciało było drobniutkie. Została
zwyciężona, ponieważ zabrakło jej tego, co mieć należy, a co
banalnie zwie się determinacją. Mam tylko nadzieję, że opowieść o dziewczynce,
która początkowo nie dała rady, skończyła się wielce
poważanym w Hollywood happy endem i że sunie ona teraz -
no, może nie teraz - drogami krajowymi i międzynarodowymi ciesząc
się, że drobne jej ciało radzi sobie z wiatrem nie gorzej od
rosłych chłopów.
PS. Ostatnio prowadziłem dwa blogi traktujące o filmach i
motocyklowaniu. Spróbowałem połączyć to w jedną całość i
założyłem nowy blog, gdzie będę publikował najczęściej. http://drogiszerokie.blogspot.com/
Komentarze : 9
Do wszystkich zainteresowanych ----)> Opisana przeze mnie sytuacja wydarzyła się naprawdę. Dziewczyna była bardzo drobna, wrażliwa i delikatna. Po prostu coś - a konkretnie 140 kg - okazało się silniejsze od jej woli. Kiedy tę opowieść usłyszałem zrobiło mi się autentycznie żal, że tak się sprawy potoczyły.
A o moim stosunku do kobiet można przeczytać tu:
http://drogiszerokie.blogspot.com/2013/11/film-roku-dziewczynka-w-trampkach.html
Myślę, że może to wiele wyjaśnić.
Oj, Edytko...
Aha, ale nie kupuję ;-) Za stary gawędziarz na taki kit jestem.
A teraz szybki przegląd kompleksów i... Pudło, ta szufladka jest pusta.
By the way, no - no way. Been busy somewhere else.
EasyR - gratuluję, właśnie padłeś ofiarą małej prowokacji. Zastanawiałam się, kto złapie się na feministyczny haczyk.
Chyba wyszedł na wierzch jakiś ukryty kompleks, może kompleks samca-gawędziarza...
By the way - czasami, jak jestem na torze w Miedzianej Górze to mam niezłą polewkę z kolesi, co to milion km już przejechali.
Zaraz, zaraz, czy to nie ciebie widziałam w zeszłym tygodniu?
->Edyta Motocyklistka: Jeżeli jeszcze nie spaliłaś stanika, to poluzuj w nim gumkę, wyjdzie Ci na dobre i może nawet pozwoli doczytać do końca. I już odpuść to stawianie jedynek...
Widzisz, sytuacja tutaj opisana przez Śniadania wcale nie musi być wydumana, sam z podobnymi się spotkałem i również ich bohaterami były (to straszne) kobiety. Co więcej, ze sposobu przedstawienia tutaj rzeczonej historii wnioskuję (ślepy kijem by to namacał) sporą dozę sympatii autora do owej dziewoi - no ale ja nie jestem feminista, zwłaszcza wojujący i absolutnie żadnego stanika bym nie spalił, nawet jakby mi na węgiel brakowało.
Aha, z angielskim kłopotów nie mam, u dentysty też nie mdleję, chociaż zdarza mi się zasypiać. Cóż, człek zabiegany, a tu można nagle na tyłku siedzieć i nic nie robić poza "aaaa". No i raczej jestem samcem.
@EasyXJRider
"Gleba" parkingowa, nieparkingowa, finansowa... Jeżeli brak komuś determinacji, to najmniejsza przeszkoda będzie nie do pokonania.
Edyta motocyklistka ----)> Brakowało mi determinacji w nauce angielskiego, ale dziś potrafię zapytać się, gdzie można kupić piwo.
Mdleję na widok dentysty.
Uważam, że fajnie jest, gdy ludzie potrafią myśleć abstrakcyjnie.
Sławek samiec
Napisz coś o samcach , którym brak determinacji w nauce angielskiego. I którzy mdleją na widok dentysty.
I nie wymyślaj więcej naciąganych historyjek.
Tak, determinacja to podstawa, pierwsza gleba (ale taka nieparkingowa) oddziela słomiany zapał od pasji, blablabla.
Co do "Pani Alien" - moja ulubiona aktorka.
A tak poza tym, to coś się nie udzielasz... (?)
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (80)
- Turystyka (7)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)