04.03.2013 11:18
Wheelie or not to be?
Ten ociekający adrenaliną młodzieniec dokonał tym samym tego, czego nie udało się nikomu przed nim: nie dość, że pokonał w ekstremalnych warunkach górski koszmar, to jeszcze dopadł po długiej pogoni Bessosa, zdradzieckiego mordercę perskiego Króla Królów Dariusza i oddał go – podobnie jak i innych zamachowców – pod perski, podporządkowany rzecz jasna jemu, sąd. Sztuka dla sztuki? Nie do końca. W ten sposób zaznaczył wyraźnie, że nikt oprócz niego samego nie ma prawa osądzać, ani tym bardziej uśmiercać władcy, z którym on, Aleksander, prowadzi wojnę. To wszystko miało swój głęboki sens.
W naszych czasach, w przeciwieństwie do tych zamierzchłych, od wielu już lat niezmiennie ukazuje się prasa motocyklowa, którą lubię przeglądać zarówno w wersji papierowej, jak i elektronicznej doceniając jej wysoki – mówię o naszym podwórku** – poziom merytoryczny.
Natrętne i nachalne wheelie w testach motocykli, cóż, myślałem, że to tylko specyfika polska. W jakże wielkim byłem błędzie. Redaktorzy całego niemal świata za wyjątkiem być może Mali, gdzie teraz strony konfliktu poruszają się przy pomocy ołowianych pocisków na trasie Mali – Raj, uznają wheelie za obowiązkowy numer testowy.
I działo się dokładnie to: test za testem, koło w górze za kołem w górze, doprawdy, „Niekończąca się opowieść” mogłaby się od tego sporo nauczyć. Pal licho, że redaktorzy którzy golą się od najwyżej trzech lat uwieczniają się testowo w pozach nazywanych w pewnych kręgach „troszkę bardziej ekstremalnymi”, ale też i dziadki nie pozostają za nimi w tyle, a nawet przodują w tym radosnym pobrykiwaniu, któremu nierzadko obowiązkowo towarzyszy palenie gumy. Wydaje mi się, że papieros wypalony do browaru smakuje troszkę lepiej, ale to, rzecz jasna, kwestia gustu, o którym podobno nie powinno się dyskutować.
Zacząłem zagłębiać się i zagłębiać w ten dość ważki w istocie problem, jakim redaktorskie wheelie jest i jakim z pewnością pozostanie, jednak nie dane mi było dotrzeć do jego sedna i wyłuskać z niego satysfakcjonującej mnie odpowiedzi, a bezskuteczność moich starań wprawiła mnie w niepożądaną przy budzącej się do życia przyrodzie melancholię. Musiałem przepić to piwem.
Bo cóż to stawianie koła w wersji redaktorskiej może oznaczać – „czuj się wyróżniony, Drogi Czytelniku, bo moje wheelie, w przeciwieństwie do Twojego jest oglądane przez kogoś więcej niż tylko żegnające się nogami staruszki na przystankach” czy też może „motocykl nie postawiony w teście na kole narazi mnie na śmieszność w oczach innych redaktorów, którzy zaczną mnie nazywać tak jak wulgarnie nazywa się żeński narząd płciowy nazywany też przez restrykcyjną biologię rozrodczym?”
Nie wiem. Ciężko wybrać mi odpowiedź poprawną, jednak przypuszczam, że zanim bym ją odnalazł, zapomniałbym do jakiego pytania jej poszukiwałem ze względu na wspomnianą już ważkość z pewnością widowiskowej redakcyjnej jazdy na jednym kole. Pamiętać też należy – choć komu by się na dobrą sprawę chciało – że pięknie sfotografowana ważkość kradnie niejednokrotnie w magazynach papierowych miejsce dające się z pewnością wykorzystać lepiej, choć może i gorzej, bo do oglądania będzie mniej, a czytania jakby przybędzie, a od tego czasem może rozboleć głowa.
*Przydomek „Wielki” z lubością wymawiany przez niektórych historyków i utrwalany dla potomności przyprawia mnie o niesmak. Podobnie jak zatopienie Aleksandra w filmowym spiżu przez Olivera Stone'a.
**Z innych podwórek na specjalną uwagę zasługuje prasa australijska oraz południowoafrykańska (RPA)
Komentarze : 8
Zerknijcie sobie na okładkę nowego numeru Świata Motocykli. Jest klimat. :-)
-> Śniadanie: Do pewnego momentu byłem przekonany, że jest. Ale już wiem, że nie jest. I pomyśleć, że taka znana marka mogła wypuścić jeszcze gorsze straszydło... Niby są różne gusta i o nich podobno się nie dyskutuje, ale najwyraźniej wyrażający się łaciną filozof zapomniał o istnieniu zjawiska bezguścia ;)
Wheelie? Znaczy to, co się dzieje w xjr-ce jak się spieszę, a zapominam, że jeszcze nie zapiąłem trójki (chociaż znajomy twierdzi, że na trójce z gazu też idzie)?
A tak na serio, nie mam nic przeciwko tej i innym ewolucjom zaliczanym do stuntu, gdyż umiejętność ich bezpiecznego przeprowadzenia świadczy o wysokim poziomie opanowania maszyny - czego wszystkim nam życzę.
Mam sporo przeciwko tym ewolucjom wykonywanym w warunkach normalnego ruchu ulicznego, gdyż wtedy świadczą one o niedostatecznym stopniu panowania nad swoją "intelektualną małpą".
dorian86 ---)> Różnie może być z postrzeganiem zdjęć motocykli przez reprezentantów różnych grup wiekowych. Nie jest powiedziane, że wheelie zniechęci 50-latka do zakupy CBR 600, a łagodne łuki pokonywane w szczękowcu 22-latka do zakupu - dajmy na to - NCX 700. Czasami naprawdę można się bardzo zdziwić ludzką nieprzewidywalnością.:-)
gronostaj ---)> "Mogą" jest najbardziej satysfakcjonującą mnie odpowiedzią.
Goldas może, wiem, ale nie zmienia to faktu, że mógłby być ładniejszy, choć w sumie najbrzydszy nie jest.
Moim skromnym zdaniem chodzi bardziej o marketing .Jeśli będziesz "nastolatkiem" któremu bogaty tata chce kupić pierwszy motocykl który wybierzesz ,ten którym można się popisać przed kumplami na kole bo ma moc .Reszta normalnych użytkowników motocykli nie sugeruje się takimi drobiazgami ,chyba że własnie do tego ma służyć.Nie sądze żeby najlepszą sprzedaż miały motocykle na których posadzimy jakiegoś kierowce z przedziału 50+ ,kask szczękowy i do tego zdjęcia z łagodnych górskich zakrętów bez schodzenia na "kolano" .Chyba że tym motocyklem będzie motocykl do turystyki .
W anglojęzycznym komentarzu do wspomnianego MotoGP natknąłem się na wyjaśnienie tegoż problemu, był to cały wykład dotyczący geometrii, bezwładności, środka ciężkości i momentu obracającego. Jakkolwiek brzmiało to sensownie, to myślę, że w przypadku testów wytłumaczenie jest prostsze. Robią wheelie, bo mogą :)
Przy okazji, tym razem wypowiedź motocyklistki z США*, że pierwszą rzeczą, o którą jest proszona na różnych spotkaniach, jest rzecz jasna wheelie. Co ciekawe, nikomu nie przyjdzie do głowy prosić o to samo, gdy rzeczona motocyklistka tymczasowo jest samochodzistką. Dlaczego? Bo motocykl może :)
A wiecie, że Goldwing też może? O_o
* <ros.> USA
Też mi się podoba stunt, uwielbiam podglądać Moto GP i absolutnie nic nie mam do wheelie, a powyższy wpis nie jest żadną napaścią, bo napaści generalnie mnie nie interesują. Po prostu przeglądałem ostatnio mnóstwo testów, starych, nowych i elementem je spajającym była właśnie jazda na gumie. Uśmiechnąłem się i poszło...
Muszę się z Tobą umówić na piwo, bo do przegadania całe morze. Jest wiele aspektów motocyklizmu, które mnie zupełnie nie biorą, ale akurat to nie wheelie. Ani stoppie. Piękne wheele tylko podkreśla dynamikę, a szczególnie na torze, czy to wyścigowym, czy żużlowym. Dla mnie to jak odjechana solówka na gitarze, która się nie zamyka w pentatonice. Gdybym nabździł na wheelie, byłbym hipokrytą. Sam nie robię, bo nie potrafię, za stary jestem, boję się. Ale doceniam, jeśli ktoś potrafi. Trzeba mieć równowagę, pracować prawą, ja mówię wielki szacun każdemu, kto to potrafi.
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (80)
- Turystyka (7)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)