05.02.2013 17:34
Siła słabszego
Mając mętlik w głowie postanowiłem udać się do Wyroczni, która znajduje się w jednym z krakowskich pubów, gdzie każdego wieczoru rozważam Tajemnicę Istnienia, choć daleki jeszcze jestem do choćby minimalnego zbliżenia się do jej skomplikowanych i wciąż komplikujących się struktur.
Wyrocznię zawsze znajduję w szklance z piwem i wydaje się Ona widzieć więcej niż mógłbym sobie na to pozwolić, choć, muszę przyznać, czasem odnoszę wrażenie – głównie przy okazji weekendów – że widzę więcej i wyraźniej i nikogo, a już tym bardziej Wyroczni, o zdanie pytać się nie muszę. Och, ta mania wielkości i jej nieznośne napady!
Po przybliżeniu Wyroczni mojego problemu usłyszałem: a tyś, śniadanie, nicponiu jeden, z głupim się dzisiaj witał czy głupiego może udajesz, choć przyznać muszę, że wszystko wskazuje na to drugie? Na cóż tobie ząb jeden potrzebny więcej, jak ci się bez jednego zęba wspaniale jeździ, a i wiatr wieje jak wiać musi, a i ptaki trelą i morelą pięknie, a przyroda rozkwitać niebawem wiosennie będzie, bo takie jej odwieczne prawo. I przy okazji krakowski centuś, co w tobie siedzi i wyjść z ciebie nie może cieszy się z niskich kosztów eksploatacji, a wiadomo, ceny pną się w górę niczym szlachetne owoce na wzgórzach Szampanii czy gdzieś tam. Pomyśl ile już zaoszczędziłeś, a ile stracili oni! Złap za kalkulator, podlicz raz jeszcze!
Toż ty człowieku jak zęba dodatkowego uzyskasz, to i prędkości wzrosną przy jednoczesnym spadku mocy przy wystrzeliwaniu spod świateł ku chwale Śmierci i Macierzy, w które wierzysz, choć bardziej w tą pierwszą, co zawsze podkreślasz, choć zupełnie niepotrzebnie.
Nawijała i nawijała ta wszystkowiedząca Wyrocznia, a jak już nawinęła, co nawinąć miała, zapytała całkiem serio: a tak szczerze, nieboże ty moje, na cóż tobie się prędkości marzą wielkie, jak ty do niewielkich stworzony zostałeś i cieszysz się z nich jak nie powiem co z czego i gdzie, bo brzydko bym mówić musiała?
Prozaiczna precyzja tego pytania wbiła mnie w konsternację na jakieś dwadzieścia sześć sekund i zrozumiałem ostatecznie jedną banalną prawdę: słaba jednostka pozostanie słabą, 125-ka na zawsze pozostanie 125-ką, choćby nawet zajął się nią jakiś mega tuner z doświadczeniem liczonym w milionach godzin.
I w tym jest jej piękno, proszę o tym pomyśleć, Drodzy Użytkownicy Sprzętów Małolitrażowych.
Komentarze : 13
Moto-cenzor ---)> Ze skuterów o średniej pojemności wybrałbym Sym GTS 300. Ma nawet światła przeciwmgielne, a to chyba w tej klasie rzadkość. Pół Grecji na tym jeździ, tzn. na skuterach tej marki.
Śniadanie ---> Tmax niczego sobie ale osobiście, z uwagi na mniejsze gabaryty i cenę, celowałbym w Xmax'a 250 lub z konkurencyjnej stajni w Downtown'a 300.
Moto-cenzor ---)> His Majesty Yamah. Tak poprawnie powinieneś tytułować swój skuter.
No przecież ja mówię i się za głowę łapię: cztery cylindry!
Osobiście jestem zachwycony T Maxem. Zdecydowanie podoba mi się najbardziej z dużych rollerów. Pozdrawiam!
Śniadanie ----> Zapomniałem dodać, że ów skuter to sprzęt marki ..... tak, tak, jakże by inaczej, Yamaha :) Tylko jeszcze nie zdecydowałem, czy to jest on czy ona :) Pozdro.
Śniadanie ----> I tu doszedłeś do sedna sprawy. Mianowicie potwierdzam, Yamah FZ6, jako że posiadający 4 gary, wiecznie spragnione żółtawego płynu o mocy 95 oktanów, był niestety pijakiem okropnym, w stosunku do YBR. Stąd po 2 sezonach naszej przyjaźni rozstaliśmy się dobrowolnie i obecnie Yamah posiada nowego pana w drugim końcu miasta.
A ja z kolei z wygody i ekonomicznego rozsądku, choć krakowskim centusiem nie jestem, przesiadłem się na pojazd motocyklopodobny, zwany skuterem, o jakże sympatycznej pojemności 125 :) Teraz wiem, że żyję, kasy w portfelu więcej, bo spalanie symboliczne, pod kanapą mnóstwo miejsca (na 2 pełne kaski), skrzynia automat idealna na korki, osiągi zbliżone do YBR. Mocy mogłoby być ciut więcej, fakt, dlatego ... nieśmiało spoglądam w kierunku skuterów o dwukrotnie większej pojemności. Czas pokaże ....
Moto-cenzor ---)> 117 km/h uzyskałem raz w życiu we Włoszech, w ponad 2 km tunelu. Przypuszczam, że wyciągnąłbym więcej, ale przede mną był ktoś, a wymijać nie miałem odwagi ze względu na świadomość niewielkiej mocy silnika. Tunel, fajna sprawa: żadnego wiatru, to i sprzęt się rwał zupełnie nienaturalnie.
Było to niesamowite doznanie jak na 125-kę.
Przypuszczam, że i Twoja YBR-ka nie miałaby problemu z tą prędkością. Rekordem dla Yamaha YBR 125 Custom jest prędkość 135 km/h. Widziałem kiedyś na YT.
W normalnych autostradowych warunkach Yamah pojechał mi maksymalnie 111 km/h.
Yamah w wersji Fazer bardzo mi się podoba, jednak za dużo pali, a musisz pamiętać, że ja jestem krakowski centuś. :-)
EasyXJRider ---)> Ha ha!
Śniadanie ---> 117 km/h powiadasz ? Słuszną linię prezentuje zatem Twój Yamah. Moja Yamaszka nijak więcej niż licznikowe 112 km/h sobie nie pozwalała. Ale co tam, w końcu z reguły kobiety są słabsze :)
Mimo uroku osobistego Yamaszka finalnie przegrała jednak z Fazerem FZ6, któremu poweru nie brakuje w żadnym zakresie a jedynym ograniczeniem jest zdrowy rozsądek i instynkt samozachowawczy jego kierowcy, które momentami zbliżają się do zera, bowiem nie zaprzeczę, że jechałem na nim 220 km/h na drodze publicznej (A1) i nie był to jeszcze kres możliwości tego Yamaha; bardziej możnaby mówić o kresie możliwości jego kierowcy :)
gronostaj ---)> No właśnie: veni, vidi, vici. Ja nawet czasem coś bym sobie pogrzebał, ale - jak napisałem niżej - ni cholerę się nie znam. Ograniczam się do czyszczenia Yamaha, a zatem można powiedzieć, że kontakt z motocyklem mam.
EasyXJRider ---)> Uwielbiam Twoje techniczne wtręty, tym bardziej, że sam wiem tylko tyle, że motocykl po wrzuceniu pierwszego biegu może pojechać do przodu, choć zdarza mu się też nie jechać. A czemu tak się dzieje? Nie wiem.
Moto-cenzor ---)> A ja myślałem, że pięknym i młodym przestaje się być w wieku stu jeden lat. Ale wracając do tematu: wolę mieć zryw z jedynki jaki mam i prędkość maksymalną (117 km/h jechałem) bez zmian.
Słusznieś wybrał, in vino veritas! :) Akurat miałem okazję przekonać się na własnej skórze, jakkolwiek w temacie pozamotocyklowym, że wszelacy konstruktorzy są mądrzejsi ode mnie, a tuning i inne druciarstwo lubi się mścić w najmniej oczekiwanych okolicznościach.
->Moto-cenzor: Do erraty: zmieniając zębatkę nie zmieniasz mocy, a jedynie moment obrotowy na tylnym kole, a tym samym siłę pchającą Cię do przodu.
Sorki, ale jako technicznie skrzywiony, musiałem.
Errata: tylną zębatkę zamieniłem wtedy na mniejszą (z Kadeta) a nie na większą, jak mylnie wpisałem. Stąd większa szybkość ale mniejsza moc. Oczywiście łańcuch też uległ odpowiedniemu skróceniu.
Pamiętam, jak daaaaaawno, daaaawno temu, gdy byłem piękny i młody, zmieniłem tylną zembatkę w swoim Romecie Ogarze. Na większą, pochodzącą od Rometa Kadeta. Szybkość wzrosła i to dość sporo ale .... gdy wiał wiatr przeciwny to Ogarek nie miał siły jechać. Szybko wróciłem do fabrycznego zestawu.
A współcześnie, cóż, YBR-ka była fajna ale po sezonie irytowała mnie brakiem mocy i szybkości. Jednym słowem, zgadzam się z Twoim twierdzeniem: słaba 125-ka na zawsze pozostanie tylko słabą 125-tką.
Dlatego na kolejny sprzęt wybrałem 600-tkę. 98 koników w stosunku do 10 dało kolosalną różnicę.
I nie chodzi tu o jakieś ściganie czy sprint do setki lecz po prostu o bezpieczne i komfortowe wyprzedzanie oraz podróżowanie w dłuższych trasach.
Także kombinowanie przy 125-tce nie ma sensu, lepiej pomyśleć o przesiadce na coś większego .... albo zaakceptować stan obecny.
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (80)
- Turystyka (7)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)